Rekordowe braki energii, ale rząd chce zakazu wydobycia gazu – i uniemożliwić jego zniesienie

Wielka Brytania chce zakazać jednego z ostatnich rodzimych źródeł niezawodnej, a przy tym stosunkowo taniej energii – gazu ziemnego pochodzącego z łupków. Ten jest bowiem „nieekologiczny”, i rani uczucia postępowych polityków oraz ruchów klimatycznych.

Jak wiadomo, Wielka Brytania zmaga się z ostrymi niedostatkami na rynku energii. Na tyle ostrymi, że wytwórcy z wieli branż przemysłu bądź to grożą wstrzymaniem produkcji w tym kraju, z uwagi na nieakceptowalne koszty i nieopłacalny bilans całego przedsięwzięcia, bądź też już to czynią – zamykając zakłady, względnie przenosząc działalność gdzie indziej. Próby walki z tym procesem, w postaci dotacji lub zakazów, mają zaś charakter doraźny i nie rozwiązują istoty problemu.

Dla szerokich kręgów społeczeństwa natomiast kwestia kosztów ogrzewania stała się zaś tak istotna, że podjęta przez rząd próba wstrzymania subsydiów dla osób starszych w tej dziedzinie, w celu przekierowania środków na programowe priorytetu Partii Pracy, nieomal doprowadziła do społecznego buntu. Kolejnego zresztą – po próbach wprowadzenia konfiskacyjnych podatków od nieruchomości, ciągłym faworyzowaniu imigrantów czy agresywnej, wszechogarniającej cenzurze wypowiedzi.

Pomimo tego, również i w dziedzinie energetyki rząd Laburzystów i premiera Keira Starmera reaguje w sposób, do którego zdążył już przyzwyczaić obserwatorów. Czyli uporem, ignorowaniem wszelkiej krytyki merytorycznej oraz aroganckim lekceważeniem sprzeciwu społecznego – wielokrotnie połączonego także z policyjnymi i sądowymi szykanami i represjami wobec osób go wyrażających, pod pretekstem „szerzenia dezinformacji”, „mowy nienawiści” lub innych słów-wytrychów dla progresywistycznej cenzury słowa.

Wielka Brytania w zielonej dystopii

Politycy Partii Pracy „tej jesieni” planują bowiem wprowadzić całkowity zakaz szczelinowania hydraulicznego. Proces ten, jak wiadomo, umożliwia wydobycie gazu ziemnego z łupków bitumicznych. Jak większość paliw węglowodorowych, gaz łupkowy znalazł się na ostrzu zajadłych ataków ze strony ekstremistów klimatycznych, stanowiących w dużej mierze ideologiczne zaplecze obecnego rządu, najbardziej skrajnie lewicowego, jaki od dekad widziała Wielka Brytania.

Pobieżnych obserwatorów może zaskoczyć fakt, że formalnie w kraju tym zakaz taki nie obowiązuje. Postępowi politycy oraz lewicowo nastawieni pracownicy biurokratycznego molocha, jakim jest brytyjska Służba Cywilna (tj. administracja rządowa), ulegając naciskom fanatyków klimatycznych, od dawna postępowali tak, jakby on już istniał, administracyjnie blokując wydawanie nowych pozwoleń na wydobycie i eksploatację, o zakładaniu nowych stanowisk wydobywczych nie wspominając.

Stąd też zaskakiwać może, co w istocie Partia Pracy i wspierający ją ekologiczny ekstremiści chcą w ten sposób osiągnąć. Otóż nie kryją oni, że ruch ten jest wymierzony w prawicową Partię Reform – prowadzącą obecnie we wszelkich rankingach poparcia. Co za tym idzie, brytyjska skrajna lewica obawia się, że potencjalny rząd Nigela Farage’a zakaz po prostu by odwołał. Chce ona zatem przegłosować stosowną ustawę, tak, by Partia Reform, nawet gdyby zdobyła większość w Izbie Gmin, musiała zmagać się z mozolnym procesem legislacyjnym.

Tymczasem w Chinach, Indiach i licznych innych krajach otwierane są dziesiątki nowych siłowni węglowych, poszukuje się nowych źródeł ropy i gazu, inwestuje w obróbkę paliw. Wielka Brytania zaś coraz bardziej przypomina przemysłową wydmuszkę i cień dawnej siebie. Ale za to klimatyczni fanatycy czują satysfakcję z „postępów w realizacji ambicji Net Zero”.