Partia Pracy, która niedawno przejęła władzę w Wielkiej Brytanii, już zdążyła zasłynąć serią dyskusyjnych pomysłów. I bynajmniej się nie zatrzymuje. Teraz wpadła na pomysł, jak sfinansować transfery pieniężne dla faworyzowanych przez siebie grup zawodowych. Bardzo prosto – źródłem tych pieniędzy będą emerytury Brytyjczyków.
Rząd Partii Pracy w toku kampanii wyborczej obiecał – pośród innych utopijnych postulatów – istotne podwyżki dla sfery budżetowej. Cóż bowiem łatwiejszego niż obiecać faworyzowanym grupom więcej pieniędzy, zwłaszcza gdy rachunek i tak przerzuca się na podatnika. Rachunek niebagatelny – szacowany bowiem na co najmniej 10 miliardów funtów, w sytuacji i tak już deficytowego budżetu.
Partia obiecywała jednak także, że nie podniesie podatków dla „klasy pracującej”. Oczywiście filozoficzne pytanie, z czyich środków sfinansować w takim razie wyborcze rozdawnictwo, pozostało nieodpowiedziane. Przynajmniej do niedawna – wydaje się bowiem, że Laburzyści znaleźli swoją fiskalną ofiarę, kosztem której się pożywią.
Jaka okropna nierówność
Rachel Reeves, w nowym rządzie Kanclerz Skarbu (dosł. Chancellor of the Exchecquer, czyli Kanclerz Izby Szachownicy – brytyjska tytulatura jest bezkonkurencyjna…), stwierdziła, że system emerytalny Wielkiej Brytanii jest rażąco niesprawiedliwy. Niesłuszne jest bowiem, by jedni dostawali grosze z podstawowej emerytury państwowej, zaś inni żyli w komforcie, korzystając z prywatnych funduszy emerytalnych.
Pani Kanclerz, de facto minister finansów, ma oczywiście gotowe remedium. Czyli „reformę” systemu, Reforma polegać by miała głównie na podatkowym rabunku oszczędności zgromadzonych w funduszach. Rząd Laburzystów chciałby bowiem skokowo ściąć obecnie obowiązujące ulgi na (skądinąd już przecież uprzednio opodatkowane) oszczędności emerytalne.
Emerytury – to dużo pieniędzy…
W ruchu, który przypomina najgorsze tradycje plądrowania cudzych finansów (ktoś wspominał „Otwarte Fundusze Emerytalne” i ZUS w Polsce…?) rząd miałby znieść istniejące progi ulg podatkowych na emerytury. I obecne stawki, 20%, 40% oraz 45%, zastąpić jedną – 20%. Jak z zadowoleniem szacują politycy, zabieg ten przyniósłby rządowi miliardy funtów dodatkowego „dochodu”.
Opozycyjni Torysi natychmiast oskarżyli rząd o plan, efektywnie, splądrowania oszczędności emerytalnych w celu finansowego wspierania faworyzowanych grup. Z sygnałów dochodzących z Ministerstwa Skarbu (Treasury) wynika, że także w samej Partii Pracy popularniejszy jest ujednolicony próg 30% miast 20%. W ten sposób duże kręgi emerytów nie poniosłyby jednak strat finansowych.
A ci, którzy jednak by ponieśli, przecież i tak en masse nie głosowali na Laburzystów.