Pracownicy budżetówki nie dostaną wypłat. Nie wystarcza pieniędzy na spłatę chińskich kredytów

Pracownicy sektora budżetowego w Angoli mogą nie otrzymać swoich wynagrodzeń. Owo „mogą” jest przy tym bardzo realne, bowiem byłby to już drugi miesiąc z rzędu, w którym nie dostaną wypłat. Powód jest banalnie prosty – Angola nie ma pieniędzy. Wszystkie pochłania spłata zagranicznych kredytów.

Tyleż rozpowszechnione, co obmierzłe i niesławne powiedzenie, że „rząd się zawsze wyżywi”, najwyraźniej nie obejmuje niższych rangą pracowników owego rządu. Przynajmniej niekiedy i gdzieniegdzie – jak na przykład obecnie w Angoli. Kraj ten, pomimo całkiem optymistycznego tempa rozwoju oraz bogactw naturalnych (zwłaszcza ropy) w swej dyspozycji, jest w budżetowej otchłani.

Jak wiele innych państw, Angola wpadła w kuszącą pułapkę „pompowania” rozwoju za pomocą wielkich inwestycji infrastrukturalnych. Budowanych oczywiście na kredyt. W ciągu poprzedniej dekady zachęcały do tego niskie stopy procentowe oraz obietnica awansu cywilizacyjnego. Tyle że obietnice te i perspektywy okazały się być – nomen omen – na kredyt.

Angola pod kreską

Jak stwierdził minister finansów, Vera Daves de Sousa, przewidywania dot. dochodów budżetowych kraju rozminęły się z rzeczywistością. I to dość radykalnie – na tyle bowiem, że w kasie państwa nie ma nawet równowartości 300 milionów dolarów. Tyle bowiem pochłaniać mają w Angoli miesięczne pobory 700 tysięcy tamtejszych pracowników budżetówki.

Źródło: Statista.com

Nie brakuje natomiast długów. W bieżącym roku poziom krajowego zadłużenia miał się zbliżyć niemal do 70 miliardów dolarów. Co prawda, w związku ze wzrostem gospodarczym, zadłużenie w relacji do PKB spada – w tym roku miało to być 70,34% (w porównaniu do 84,47% rok wcześniej) – to nie rozwiązuje to natychmiastowo problemów budżetowych państwa.

Ciężki łańcuch zadłużenia

Problemem ma być tutaj fakt, że „obsługa zadłużenia”, jak eufemistycznie zwie się spłatę rat, odsetek i prowizji od kredytów, jest priorytetyzowana w stosunku do wszystkich innych wydatków. Ma się to odbywać w ten sposób, że kwoty potrzebne na spłatę są automatyczne potrącane z rządowych kont, jak tylko wpłyną na nie jakiekolwiek fundusze. Pozostawia to nader niewiele na wszystko inne.

Największym wierzycielem Angoli, podobnie jak w przypadku wielu innych krajów afrykańskich, są Chiny. Pekin szeroko oskarża się o prowadzenie swojej polityki za pomocą tzw. sępich pożyczek. Kuszą one dostępnością dla głodnych gotówki rządów kontynentu. W długim terminie jednakże ich częstokroć lichwiarskie warunki czynią nader trudnym ich skuteczną spłatę.

I tak też było w przypadku Angoli. Sytuacja budżetowa kraju pogorszyła się gwałtownie w 2023 roku. Wygasło wówczas trzyletnie moratorium, które Angola wynegocjowała z Chinami. Grozi to oczywiście niepokojami wewnętrznymi. Już na wiosnę tego roku doszło tam do strajku pracowników budżetówki, żądających podwyżek płacy minimalnej. Teraz nie dostaną nawet tego.

No, chyba że rządowi uda się znaleźć jakieś nowe źródło gotówki. Minister de Sousa wspominał o „rozwiązaniach krótkoterminowych”, aby zapewnić wypłaty poborów. Czyżby kolejne kredyty?

Komentarze (0)
Dodaj komentarz