Pożar w porcie Los Angeles. Ognista „przesyłka” z Tokio, wstrzymane operacje

W Los Angeles wybuchł pożar. Tym razem, w odróżnieniu od sytuacji sprzed nieomal roku, nie chodzi o płomienie trawiące całe dzielnice miasta, a o incydent nieco bardziej odizolowany – co nie znaczy, że mniej ważny. Możliwe nawet, że dla amerykańskiej gospodarki jako całości ten incydent okaże się bardziej odczuwalny, przynajmniej w krótkiej perspektywie czasowej. Pożar dotknął bowiem portu w Los Angeles, największego w USA, stanowiącego „bramę” dla wszelkich towarów płynących z Azji.

Pożar wybuchł w nocy z piątku na sobotę. Jego zarzewiem okazał się statek do transportu kontenerów, One Henry Hudson, zakotwiczony przy terminalu Yusen. Kontenerowiec ten – własność firmy One Ocean Network Express, pływająca pod banderą panamską – przypłynąć miał do Los Angeles bezpośrednio z Tokio, wcześniej w tym tygodniu. Nie wiadomo, co konkretnie statek miał przewozić, jednak w doniesieniach opisywano ładunek jako „materiały niebezpieczne”. No mowa…

Płomienie miały pojawić się pod pokładem statku w piątek wieczorem. Wedle relacji prasowych, pożar miał przyczyny „elektryczne”, jednak czy chodziło o wadliwą instalację pokładową, czy też ładunek, nie potwierdzono. Pewną wskazówką, o co mogło chodzić (jak również – co w istocie znajdowało się w ładowniach statku) był charakter pożaru. Był on gwałtowny, szybko się rozprzestrzenił, towarzyszyły mu bardzo wysokie temperatury oraz najprawdopodobniej także szkodliwe wyziewy.

Słowem – opis pasujący jak ulał do znanych opisów pożarów baterii litowo-jonowych w dużych skupiskach, których obudowy w niesprzyjającym otoczeniu (np. w kontakcie z wodą morską) poddają się korozji i przepuszczają wilgoć do wnętrza baterii, co z kolei powoduje pożar. Z tym, który wybuchł wczoraj w nocy w tamtejszym porcie, walczyła setka strażaków z Los Angeles, Long Beach, federalnej Straży Wybrzeża, a także funkcjonariusze policji portowej i policji miejskiej. 23-osobową załogę ewakuowano.

Wedle oficjalnych komunikatów, do soboty rano pożar został w przeważającej mierze opanowany – choć nie obeszło się także bez wypadków niekorzystnych. Do tych należała eksplozja, do jakiej doszło na środkowym pokładzie jednostki, która odcięła zewnętrzne linie doprowadzające energię na statek, unieruchamiając pracujące oprzyrządowanie (w tym dźwigi oraz oświetlenie). W sobotę rano statek odholowano poza falochron.

Mimo tego, cztery z siedmiu terminali krytycznie ważnego dla amerykańskiej logistyki portu w Los Angeles musiały przejściowo wstrzymać pracę. Wznowiły ją w sobotę.