Udało ugasić się pożar frachtowca transportującego baterie litowo-jonowych. Jednostka „Genius Star XI”, należąca do tajwańskiego operatora Wisdom Marine Group, płynęła z Wietnamu do San Diego w Kalifornii. Ogniem zajęła się w ostatnią środę nad ranem.
Pożar wybuchł w ładowni nr 1, w której przechowywano baterie. Jest dalece niewykluczone, że to one – wystawione na kontakt z morską wodą, powodującą korozję i zmiany chemiczne – były źródłem ognia. Częsty w przypadku baterii litowo-jonowych jest bowiem samozapłon w podobnych okolicznościach.
Straż Wybrzeża USA kazała statkowi zmienić kurs w kierunku północnym, w stronę wybrzeża Alaski. Tam też znajdował się on przez ostatnie dni – w odległości dwóch mil od brzegu, aby ograniczyć ryzyko wywołania zatrucia przez toksyczne gazy i spaliny.
Załoga wpompowała do ładowni dwutlenek węgla, a następnie zamknęła ją hermetycznie. Została następnie ewakuowana, zastąpiona przez zespół specjalistów ds. morskiego pożarnictwa. Teraz, po opanowaniu sytuacji, jednostka ma zakotwiczyć w porcie Dutch Harbor w archipelagu Aleutów, na południowy zachód od Alaski.
Zobacz też: Noworoczne trzęsienie ziemi w Azji. Wybrzeże dotknięte tsunami
Baterie z ognistym charakterem
Pożary baterii litowo-jonowych są, jak wiadomo, notorycznie trudne do ugaszenia. Prócz ogromnej temperatury im towarzyszącej problemem są także łatwopalne i trujące substancje, które uwalniają baterie w miarę ekspozycji na ekstremalne ciepło – a które przyczyniają się do dalszego zaostrzenia ognia.
Wobec tego, płonące samochody elektryczne niejednokrotnie gasi się, zanurzając je całe w odpowiednio dużym zbiorniku. Często też sensowne jest po prostu poczekanie, aż ogień się wypali. W tym kontekście nietrudno wyobrazić sobie, o ile większym wyzwaniem był pożar całego frachtowca z ich ładunkiem.
Tłumaczy to też czas pożaru – niezależnie od aktywnych działań gaśniczych zajęte ogniem baterie prawdopodobnie musiały się dopalić. Udało się natomiast uniknąć eksplozji, jak również zatrucia okolicy.
Może Cię zainteresować: