W ostatnich latach sporo mówiło się o wprowadzaniu do miejskich taborów pojazdów zasilanych wodorem. Przybywało doniesień o miejscowościach, które kupiły takie autobusy albo noszą się z zamiarem ich zamówienia. Przykładami Rybnik, Lublin, Katowice czy Wałbrzych. W tym ostatnim pojawił się jednak problem, bo paliwo do nowoczesnych maszyn jest zbyt drogie.
Wałbrzych unieważnia przetarg. Bo oferta jest mało atrakcyjna
Warto chyba zacząć od tego: dlaczego miasta stawiają na autobusy wodorowe? Odpowiedź sprowadza się oczywiście do ekologii – pojazdy tego typu są uznawane za mniej szkodliwe dla środowiska. I dla ludzi. Bo im mniej na ulicach maszyn zasilanych paliwami kopalnymi, tym np. mniejszy smog. Kwestia jest zdecydowanie bardziej skomplikowana, gdyż istotne jest np. to, jak powstaje paliwo do tych ekologicznych pojazdów. Jeśli jest to tzw. zielony wodór wytwarzany przy udziale energii odnawialnej, sprawa jest w miarę jasna. Ale co z tzw. szarym wodorem, którego produkcja prowadzi to powstawania dużej ilości dwutlenku węgla? Tu odpowiedź jest już co najmniej niejednoznaczna.
Zostawmy jednak kwestie środowiskowe i skupmy się na finansach. Jeszcze w pierwszej połowie lutego okazało się, że Wałbrzych unieważnił przetarg na dostawę paliwa, z którego miały korzystać autobusy wodorowe w tym mieście. Powód? Wpłynęła jedna oferta, która… okazała się zbyt wysoka. Oferent, konkretnie Orlen, chciał więcej, niż Wałbrzych jest w stanie zapłacić. Można oczywiście obwiniać państwowy koncern energetyczny, ale jego zadaniem jest przecież zarabianie pieniędzy.
Autobusy wodorowe nie są tanie w utrzymaniu
Problem jest szerszy i nie dotyczy tylko Wałbrzycha. Wystarczy przywołać wyliczenia serwisu gramwzielone.pl z końca ubiegłego roku. Redakcja podawała wówczas, że koszt przejechania 100 km przez autobus wodorowy należący do MZK Konin to około 418 zł netto. W tym samym czasie autobus zasilany energią elektryczną pokonywał w Koninie 100 km za około 102 zł. Różnicę widać gołym okiem. A wciąż mowa o ekologicznym transporcie.
Sprawą postanowili zająć się posłowie, którzy zwrócili uwagę na wysokie ceny wodoru dla samorządów. Zaznaczyli oni, że coraz więcej miast decyduje się na autobusy wodorowe, więc zapotrzebowanie na ten surowiec będzie rosło. Tymczasem Orlen oferuje paliwo w niezbyt atrakcyjnych cenach. W ramach rozwiązania kłopotu można np. zachęcić spółkę do obniżki cen albo dofinansować zakupy z państwowej kasy.
Państwo nie pomoże. Po prostu nie ma na to pieniędzy
Na poselską interpelację odpowiedziało Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Konkretnie reprezentujący resort Krzysztof Bolesta, który stwierdził, że ministerstwo nie ma wpływu na ceny wodoru. Jednocześnie dodał, że program wsparcia samorządów w tych zakupach wykracza poza możliwości finansowe ministerstwa. Trudno się temu dziwić – dziura w budżecie i tak jest już gigantyczna. Niejako na pocieszenie przedstawiciel resortu stwierdził, że transformacja energetyczna jest niezbędna…
Trudno na razie stwierdzić, jak się skończy ta historia, ale wiele wskazuje na to, że miasta będą miały kłopot. Przynajmniej do czasu, gdy spadną ceny wspomnianego paliwa. Ciekawe, czy osłabi to popyt na autobusy wodorowe?