Przed Polską – a zwłaszcza południowo-zachodnimi regionami kraju – kolejne trudne dni. Powódź może bowiem przybrac jeszcze gorsze obliczne i rozmiary. Ilość wody, już i tak wystarczająca, by wywołać podtopienia i zalania, jeszcze się zwiększy. Co gorsza – infrastruktura do zarządzania biegiem wód śródlądowych radzi sobie coraz gorzej.
Wedle danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (w tym przypadku obydwa człony nazwy tej instytucji są – niestety – trafne jak rzadko kiedy) południe Polski czekają kolejne godziny i dni deszczowej pogody.
Meteorolodzy przewidują, że w województwach dolnośląskim i opolskim w nocy spadnie od 10 do 20 litrów wody deszczowej na metr kwadratowy (z marginesem odchylenia 5 litrów w górę i dół). To „standardowo” – są bowiem zakątki i miejscowości, gdzie ilość deszczu sięgnęła nawet okolic 200 litrów.
Nie znaczy to naturalnie, że reszta, bardziej nizinna część kraju może spać spokojnie. Tam woda z położonych wyżej regionów spłynie w ciągu najbliższych dni.
Powódź z niepokojącym impetem
Jak z naporem takich ilości wody radzi sobie infrastruktura? Niestety, nie najlepiej.
W Stroniu Śląskim woda przerwała tamę, to samo dzieje się właśnie w Jarnołtówku. W szczególności ta pierwsza spowoduje przelanie się mas wody do koryta Nysy Kłodzkiej. Tymczasem ta rzeka już wylała, zalewając części Kłodzka i zagrażając miejscowościom położonym poniżej.
Z kolei w Jeleniej Górze woda (na razie) nie przerwała wałów – lecz przelała się ponad nimi. Marne to jednak pocieszenie dla mieszkańców. Powódź zerwała także dwa mosty w Głuchołazach.
Narastające obawy dotyczą umocnień zbiornika retencyjnego w Raciborzu Dolnym. Zbiornik ten ma w założeniach przyjąć i zamortyzować falę, która zmierza na południe.
Nie wiadomo jednak, czy jego pojemność faktycznie pomieści całą tę wodę. Albo też, w innym przypadku, czy w przypadku napełnienia go w ilości przekraczającej jego nominalny wolumen objętości jego wały wytrzymają obciążenie.