Podatek od wywozu pieniędzy za granicę wycofany po gwałtownej reakcji rynku

Podatek od wywozu pieniędzy za granicę wycofany po gwałtownej reakcji rynku

Rząd Brazylii wycofa dodatkowy podatek, którego wprowadzenie ogłosił zaledwie w tym tygodniu. Chodzi o podwyżkę daniny nakładanej na operacje finansowe. W tym przypadku chodziło o jej rozciągnięcie na transfery pieniężne trafiające za granicę. Władze „rozmyśliły się” po tym, jak rynek zareagował, by użyć eufemizmu, nieprzychylnie.

Podatek, o którym mowa, lokalnie nosi nazwę IOF. To abrewiacja od „Imposto sobre Operações Financeiras”, czyli „podatku od operacji finansowych”. Podatek ten obejmuje różne kategorie wyszczególnionych transakcji. Nie obejmował jednak dotąd ich wszystkich. Nie były nim dotąd obciążone inwestycyjne transfery finansowe, w tym te trafiające za granicę.

Drobny podatek, nikt nie zauważy…

I to władze postanowiły zmienić, licząc na zastrzyk pieniędzy. Wprowadzając podatek, rząd lewicowego prezydenta Luiza Inacio Luli da Silva chciał w ten sposób podreperować wyraźnie kulejący budżet federalny Brazylii. Plany jego wprowadzenia sporządzić miał minister finansów, Fernando Haddad, w konsultacji z prezesem banku centralnego Brazylii, Gabrielem Galipolo. Ogłoszono je we czwartek – i z miejsca wywołały kontrowersje.

W myśl rządowych założeń, podatek od przepływów inwestycyjnych, dotąd nieopodatkowanych, miał odtąd wynosić 3,5%. Do takiej samej wartości wzrosnąć miała także stawka daniny od indywidualnych przekazów za granicę, dotąd wynosząca 1,1%. Rząd liczył, że w ten sposób „zarobi” dodatkowe 20 miliardów reali w 2025 roku oraz 41 miliardów reali w 2026 r. (odpowiednio – około 3,5 oraz 7,2 miliarda dolarów). A w perspektywie kolejnych lat jeszcze więcej.

Władze szczególnie liczyły na szybki dopływ pieniędzy, biorąc pod uwagę, że niedawno były zmuszone do zamrożenia wydatków rzędu 31 miliardów reali (5 mld dol.) z uwagi na dziurę budżetową. To jednak, co dla rządu było nadzieją, dla rynków stanowiło zwiastun czegoś bardzo, ale to bardzo niepokojącego. Nie tylko w sensie czysto finansowym – choć oczywiste jest, że ostra, niezapowiedziana podwyżka podatków od powszechnie przeprowadzanych transferów byłaby odczuwalna.

Czy gdzieś już ten scenariusz 'przerabiano’?

Mając jednak na względzie „ekspansywną” politykę transferów socjalnych prezydenta Luli, i to w sytuacji obecnych problemów budżetowych Brazylii, oraz jego obietnice wyborcze (a także łatwość, z jaką jego rząd sięgał w tej kadencji po coraz bardziej agresywne środki kontrolne), inwestorzy zaczęli podejrzewać, że podatek IOF może być wstępem do czegoś dalej sięgającego. Do wprowadzenia kontroli i prawnych restrykcji na przepływy kapitałowe.

Nie wymagało to wiele wyobraźni – południowy sąsiad, Argentyna, dopiero niedawno i z wielkim wysiłkiem właśnie takie restrykcje zniosła. A i tak wymagało to serii reform libertariańskiego prezydenta Javiera Milei oraz umowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, która takie zniesienie przewidywała. Z miejsca obudziły się zatem obawy, że Brazylia może zmierzać w podobnym kierunku fiskalnym, co jeszcze kilka lat temu Argentyna. Przynajmniej w odniesieniu do inwestorów zagranicznych.

Wszystko to, podatek oraz powyższe obawy, wywołały naturalną reakcję rynku – i falę wyprzedaży brazylijskiej waluty, reala. W ciągu zaledwie godzin wartość reala utraciła więcej niż 1%. Musiało to być więcej, niż władze przewidywały, w piątek pojawiło się bowiem kolejne ogłoszenie Ministerstwa Finansów. Resort oświadczał, że „zawsze angażuje się w dialog” z potrzebami kraju oraz rynków oraz „w razie potrzeby” gotów jest sytuację korygować. I skorygował – wycofując się rakiem z podwyżki.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz