Koncern Chevron uruchomił w tym tygodniu tłoczenie ze źródeł pod dnem Zatoki Meksykańskiej. Rzecz w tym, że źródła te były dotąd, z uwagi na głębokość i ciśnienie, trudno lub w ogóle niedostępne. Firma po raz pierwszy zastosowała w praktyce nową technologię wydobycia.
Nowo rozpoczęte wydobycie dotyczy basenu Anchor. Jest on zlokalizowany w rejonie Green Canyon na akwenie Zatoki Meksykańskiej, około 225 kilometrów na południe od wybrzeży USA. Tamtejsze złoża znajdują się na głębokości 1524 metrów.
W oczywisty sposób ten ostatni fakt stanowił spore wyzwanie dla wysiłków wydobywczych. Panujące na tej głębokości ciśnienie hydrostatycznie skutecznie utrudniało efektywną ekstrakcję zasobów ropy. A zwłaszcza – dokonanie tego w sposób ekonomiczny.
Jest to problem także na innych roponośnych akwenach. Chevron jednak, jak twierdzi, znalazł na to sposób. Wydobycie będzie odbywać się z wykorzystaniem technologii anty-dekompresacyjnej. Zapewni ona utrzymanie ciśnienie 20 tys. psi (funtów na cal kwadratowy), czyli niemal 1380 barów.
Bezpośrednio odpowiedzialne będą za to dwa urządzenia zwane Blowout Preventers (BOPs). Te z kolei pomieści półzanurzalna Pływająca Platforma Produkcyjna (semi-submersible Floating Production Unit). Będzie do niej tłoczony urobek z siedmiu studni głębinowych.
Warto zauważyć, że to nie samo wiercenie wymaga największej troski. Do tego bowiem wystarczy dostosowanie do pracy w ciśnieniu około 15 tys. psi. Znacznie większym wyzwaniem jest zapobieżenie gwałtownemu rozprężeniu się urobku (innymi słowy, eksplozji) po jego wydobyciu.
Wedle szacunków, złoże Anchor mieści ok. 440 baryłek ekwiwalentu ropy naftowej. Firma zakłada, że do 2026 roku wydobycie osiągnie tam efektywność rzędu 300 tys. baryłek dziennie. Zasobność złoża ma pozwolić na jego eksploatację przez trzydzieści lat.
Chevron współpracuje w tym przedsięwzięciu z francuskim koncernem TotalEnergies (ten ostatni ma w nim 37,8% udziałów). Ogółem projekt ten, jeden z największych w amerykańskiej historii naftowej, wart jest 5,7 miliarda dolarów.