Ministrowie właściwi ds. energetyki krajów grupy G7 uzgodnili, że zrezygnują z wykorzystania rosyjskich surowców i produktów w sektorze energetycznym. Elektrownie jądrowe w tych krajach mają znaleźć inne źródła paliwa uranowego oraz innych produktów.
Spotkanie wspomnianych ministrów odbyło się dzisiaj w Turynie we Włoszech. Przedstawiciele USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Francji, Kanady i Japonii mieli się porozumieć w sprawie odejścia od rosyjskich produktów dla przemysłu nuklearnego.
Do dziś bowiem paliwo nuklearne z Rosji zasila liczne elektrownie jądrowe na zachodzie. Mimo wojny na Ukrainie i sankcji ma ono istotny udział na rynku energii atomowej. Istotny – i przynoszący profity Kremlowi oraz sprzymierzonych z nim oligarchom.
Oczywiście jak zwykle nie obeszło się bez nieporozumień. Nad warunkami deliberowano od zeszłego tygodnia. Niemcy miały stawiać usilny opór przeciwko jakiemukolwiek uwzględnianiu energii atomowej w oświadczeniu dot. kwestii energetyki. Ze względów, jakoby, „ekologicznych”.
Było to powodem sporu z silnie zależną od atomu Francją oraz przewodniczącymi aktualnie grupie Włochami, które forsowały uwzględnienie energii jądrowej. Na tle pozostałych państw grupy, Niemcy – ze swoją decyzją, by zamknąć wszystkie swoje elektrownie jądrowe – jawią się obecnie jako outsider.
Prócz rezygnacji z importu rosyjskich surowców nuklearnych, kraje G7 mają położyć większy nacisk (oraz finansowanie) na adopcję nowinek technologicznych w przemyśle nuklearnym. Największą z tych ma być oczywiście adopcja procesu fuzji jądrowej – która staje się technicznie coraz bardziej osiągalna.
Czym za oceanem karmi się elektrownie jądrowe
Z kolei USA rozważać mają objęcie rosyjskiego uranu oraz produktów nuklearnych unilateralnym embargiem. Sprawę tę mieli omawiać przedstawiciele federalnego Departamentu Energetyki oraz Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu.
Głównym powodem tych deliberacji jest fakt, że Kongres nie uchwalił takiego zakazu. Stosowny akt przyjęła co prawda Izba Reprezentantów – co ciekawe, kontrolowana przez opozycyjnych Republikanów – ustawa ugrzęzła jednak w Senacie.
Urzędnicy administracji starają się w związku z tym znaleźć sposób na – dość typowo – obejście Kongresu i zadekretowanie zakazu poprzez decyzję administracyjną. Alternatywą jest „przyklejenie” zakazu importu rosyjskiego uranu do innej ustawy, której przyjęcie jest dla Kongresu polityczną koniecznością.
Biały Dom twierdzi, że zależność od Rosjan w zakresie paliwa nuklearnego jest niebezpieczna dla USA. Około 24,4% paliwa używanego przez amerykańskie elektrownie jądrowe ma pochodzić z Rosji. Jego koszt opiewać ma na ponad miliard dolarów rocznie.
Co, swoją drogą, i tak stanowi cenę konkurencyjną. W Ameryce pojawiają się obawy, że zakaz spowoduje skokowy wzrost cen paliwa nuklearnego – i, co za tym idzie, energii. W związku z tym rząd USA chce przeznaczyć 2,7 miliarda na rozbudowę krajowych ośrodków wzbogacania uranu