Nowa wojna handlowa – USA vs… Kanada?

Kanada zamierza przeforsować wprowadzenie podatku od usług cyfrowych. Postanowienie w tej kwestii opublikował rząd tego kraju. Może to wywołać – i prawdopodobnie wywoła – kolejną wojnę handlową. Podatek będzie bowiem godził przede wszystkim w firmy amerykańskie. Z tego względu USA grożą retorsjami handlowymi.

Rząd uważanej za lewicową Partii Liberalnej od dawna zabiegał o zwiększenie skali opodatkowania oraz regulacji biznesowych. Nie zdziwił przez to tegotygodniowy komunikat rządu, który informował o promulgowaniu podatku, naliczając go od 28. czerwca tego roku.

Co ciekawe, nową daninę narzucono dekretem – tj. za pomocą tzw. order-in-council. Jest to procedura przewidziana na wypadek sytuacji wyjątkowych. Rząd premiera Trudeau wielokrotnie używał jej jednak, by omijać w ten sposób parlament w przypadku kontrowersyjnych aktów.

Rząd wyciąga rękę

Stawka podatku wyniesie 3% od przychodów, które podmioty (dowolne, nie tylko kanadyjskie) osiągają ze świadczenia usług cyfrowych dla mieszkańców Kanady lub gromadzenia ich danych. Ustalono zarazem próg obowiązywania podatku – będzie on liczony od przychodów przekraczających 20 mln. dolarów kanadyjskich (~14,7 mln. USD).

Zwolnione będą zeń także firmy, których całkowite globalne przychody nie przekraczają 1,1 miliarda dolarów kanadyjskich. W oczywisty sposób dotknie to przede wszystkim, i precyzyjnie, amerykańskich gigantów Big Tech-u.

Z punktu widzenia zainteresowanych podmiotów jest zresztą jeszcze „lepiej”. W niektórych aspektach, dotyczących komercyjnego wykorzystania danych Kanadyjczyków, ma on obowiązywać z mocą wsteczną, od 2022 roku (!).

Przeciwko wprowadzeniu daniny protestują zarówno przedstawiciele grup biznesowych, jak i członkowie opozycyjnej Partii Konserwatywnej. Zdaniem tych pierwszych, ów fiskalny haracz zaowocuje jedynie wzrostem kosztów dla konsumentów. Zdaniem drugich natomiast, rząd Trudeau próbuje uciec przed skutkami swojej nieodpowiedzialności budżetowej na koszt branży cyfrowej.

Kanada prze do zderzenia?

Także przedstawiciele ds. handlowych rządu USA, jak również członkowie amerykańskiego Kongresu, zapowiedzieli już działania odwetowe, jeśli faktycznie podatek wejdzie w życie. Ich argumentem, prócz samej „nieprzyjazności” takiego kroku, mogą być tutaj zapisy północnoamerykańskiego porozumienia o wolnym handlu NAFTA. Zapewniają one wzajemny dostęp do swoich rynków USA, Kanady i Meksyku.

Z uwagi na wysoki stopień wzajemnych powiazań i integracji gospodarki amerykańskiej z kanadyjską retorsje USA – gdyby faktycznie po nie sięgnięto – mogą się okazać nader bolesne. Dla obydwu stron – choć oczywiście Kanada, jako (znacznie) mniejszy partner, odczuje je znacząco silniej.

Ocenia się, że około 90% populacji tego kraju mieszka w odległości mniejszej niż 100 mil (czyli 160 kilometrów) od amerykańskiej granicy. Mieszkańcy Kanady są też z reguły znacznie lepiej skomunikowani z amerykańskim sąsiadem niż innymi prowincjami swojego kraju. W oczywisty sposób sprawia to, że Kanada i jej ekonomia wykazują duży poziom zależności od handlu z USA.

W jak dużej – rząd Trudeau będzie miał okazję się przekonać.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz