Niemieccy giganci motoryzacyjni upadną? 'Eksporterzy z UE pod ścianą’. Te dwie gospodarki oberwą najmocniej

Porozumienie handlowe między USA a UE zapobiegło wojnie celnej, ale nie uchroni Europy przed spowolnieniem wzrostu. Najbardziej dotknięte zostaną Niemcy i Irlandia. Dlaczego? To w końcu kluczowi eksporterzy samochodów i farmaceutyków na rynek USA. Co ciekawe, kraje takie jak Francja i Hiszpania mimo znacznych gospodarek odczują skutki minimalnie.

Według Capital Economics amerykańskie taryfy mogą obniżyć PKB UE o 0,2% w ciągu trzech lat. To istotnie osłabi wzrost gospodarczy, zwłaszcza w już zmagających się z problemami Niemczech. Tak oto europejscy eksporterzy znów stają przed ścianą.

Berlin znów w defensywie

Dla niemieckiego przemysłu eksportowego to kolejny zimny prysznic. Choć kanclerz Friedrich Merz próbował tonować nastroje, mówiąc o „uniknięciu konfliktu handlowego”, ton wypowiedzi przedstawicieli niemieckiego biznesu był już znacznie mniej optymistyczny. I trudno się dziwić.

VW, Mercedes, BMW — firmy, które przez dekady traktowały rynek amerykański jak strategiczne przedłużenie własnej produkcji… A teraz muszą pogodzić się z 15-procentowymi taryfami celnymi na większość niej. Co więcej, dotychczasowe, drakońskie 27,5% cła na samochody pozostają nietknięte.

Volkswagen już oszacował swoje straty na 1,3 miliarda euro w pierwszym półroczu. To sól na rany poobijanych akcji spółki. Branża chemiczna? Jeszcze gorzej. VCI, niemiecka organizacja reprezentująca ten sektor, nie kryje rozczarowania. Marzenia o „zero-for-zero” (pełnej liberalizacji handlu) można już w tym momencie włożyć między bajki. Volkswagen zwalnia na potęgę, a w ostatnich wynikach rozczarowała inwestorów niższymi zyskami.

Irlandzki paradoks

Irlandia znalazła się w kłopotliwej sytuacji, która pachnie politycznym konfliktem. Gdy Irlandczycy z południa będą musieli płacić 15% cła na eksport do USA, ich sąsiedzi z Północy – będący de facto częścią brytyjskiego układu z Amerykanami … Nadal korzystają z taryfy 10-procentowej.

W praktyce oznacza to, że firmy z Belfastu będą miały wyraźną przewagę konkurencyjną nad przedsiębiorstwami z Dublina czy Cork. Dla irlandzkiego rządu to bolesny dylemat. Z jednej strony trzeba ratować gospodarkę, z drugiej … Nie naruszyć delikatnego status quo wypracowanego po porozumieniu.

Wicepremier Simon Harris próbował zachować twarz, mówiąc o „znaczeniu stabilności”, ale w kuluarach rządowych mówi się już o możliwym wsparciu dla najbardziej dotkniętych branż.

Cios dla europejskich gigantów

Nowe warunki oznaczają poważne wyzwania dla firm, które od lat budowały swoje modele biznesowe na głębokiej integracji z rynkiem amerykańskim. Obok wspomnianego Volkswagena, trudne miesiące czekają również Mercedesa i BMW. Firmy mają silną ekspozycję na eksport samochodów do USA. Większą, niż jakikolwiek inny sektor niemieckiego przemysłu. Czy skutecznie przerzucą koszty na amerykańskich konsumentów? To wątpliwe.

Nieco z boku, ale równie boleśnie, oberwać może Bayer. Firma sprzedaje do USA zarówno produkty chemiczne, jak i farmaceutyczne. I choć Trump na konferencji mówił o wyłączeniu leków z nowych taryf, to szybko okazało się, że… Niekoniecznie. Błąd komunikacyjny czy świadome niedopowiedzenie? W przypadku Trumpa jedno nie wyklucza drugiego.

Z kolei dla irlandzkich spółek, takich jak CRH czy Kerry Group mocno obecnych w USA nowe taryfy to nie tylko wyższe koszty. To także widmo relokacji części produkcji. A to rodzi konieczność inwestycji, które nie przełożą się błyskawicznie w wyższe zyski… O ile w ogóle się opłacą. Pytanie, czy logika podatkowa (Irlandia to w końcu raj podatkowy dla wielu amerykańskich gigantów) nadal będzie przeważać nad realną, twardą ekonomią.

Asymetryczne rozwiązania

Jak już pisaliśmy tutaj, Europa kupuje „pokój” w zamian za jednostronne ustępstwa. Umowa zobowiązuje Unię do zakupu amerykańskich surowców energetycznych za 750 miliardów dolarów w ciągu trzech lat. Do tego kolejne 600 miliardów dolarów inwestycji w USA — w tym zakupy sprzętu wojskowego. A wszystko to bez równoważnej reakcji taryfowej ze strony Brukseli.

Wielu ekspertów wskazuje, że Trump rozegrał Europę jak doświadczony pokerzysta. I trudno im nie przyznać racji. Ta umowa to nie kompromis, lecz dyktat opakowany w dyplomatyczne frazy.

Co dalej?

Dla europejskich inwestorów i menedżerów kluczowe pytanie brzmi teraz prawdopodobnie … Czy to już koniec? Czy Trump nie zdecyduje się (jak już zapowiedział) na dalsze podniesienie ceł, jeśli uzna, że „Europa nie wywiązuje się z umowy”? Odpowiedź jest brutalnie prosta: wszystko zależy od nastroju w Białym Domu. A ten może zmieniać się błyskawicznie.

Niemcy i Irlandia będą musiały nie tylko dostosować swoje strategie eksportowe, ale także zabezpieczyć się przed kolejnymi ciosami. A inwestorzy, zwłaszcza ci z ekspozycją na niemiecki przemysł i irlandzkie spółki eksportowe powinni zachować czujność. Nawet akcje consultingowego giganta z Irlandii, Accenture taniały dziś o prawie 3% i od początku roku tracą ponad 20%.