Seria strajków w transporcie w dużej mierze sparaliżowała komunikację w Niemczech, przynajmniej w zakresie transportu zbiorowego. Z uwagi na protesty nie działały koleje oraz liczne lotniska. Spór, bez zaskoczenia, ma przyziemne podłoże finansowe i jest częścią szerszych problemów budżetowych i ekonomicznych, z jakimi zmagają się Niemcy.
Mieszkańcy (a zwłaszcza rząd) Bundesrepubliki, zmęczeni perturbacjami związanymi z budżetem państwa czy groźbą recesji, mieli we środę okazje zapomnieć o tych problemach. Okazją do tego był oczywiście kolejny problem, który ze względów praktycznych nie dawał się zignorować.
Całe Niemcy napotkały bowiem falę utrudnień w ruchu i transporcie zbiorowym. Było to spowodowane skoncentrowaną serią strajków w sferze transportu.
W pierwszym rzędzie pracę przerwali maszyniści pociągów. Jest to kolejna bitwa w przeciągającym się konflikcie między Deutsche Bahn a branżowym związkiem zawodowym GDL. Z uwagi na radykalną rozbieżność stanowisk i niechęć obydwu do kapitulacji przed drugą stanowi to piątą rundę strajków tamtejszych kolejarzy.
Paraliż nie ograniczał się do transportu szynowego. Strajkował także personel naziemny Lufthansy, a także pracownicy ochrony niektórych lotnisk. Spowodowało to w niektórych przypadkach niemożność obsługi samolotów i odwołane loty.
Zobacz też: Operacja Beethoven: zatrzymać kluczową firmę w kraju. Krytyczne technologie i…
Geld über alles
Głównym żądaniem związkowców są oczywiście pieniądze. Z uwagi na relatywnie wysoką (jak na Niemcy) inflację, problemy i tak już nie dopinającego się budżetu oraz wzrosty cen jest to nieakceptowalne dla rządu. Jednak dokładnie z tego samego powodu strajkujący chcą owe środki wymusić.
Nie chcą bowiem dopuścić do choćby relatywnego pogorszenia się warunków finansowych pracy dla siebie – a taki właśnie byłby efekt inflacji i zastoju w przypadku braku podwyżek. W sensie technicznym GSL żąda zmniejszenia ilości godzin w pracy przy zachowaniu pełnego wynagrodzenia.
Związkowcy deklarują, że mają wysoką motywację do tego, aby przeforsować ustalone przez siebie warunki pracy. Z kolei kierownictwo Lufthansy i Deutsche Bahn oskarżyło związkowców o egoizm i roszczeniową postawę, nieliczącą się z warunkami finansowymi.
Obydwaj państwowi giganci notują bowiem straty. Wedle ocen ekonomistów, jeden dzień strajku przynosi szkody dla gospodarki kraju rzędu 100 milionów euro. Natomiast stowarzyszenie lotnisk ADV ostrzegło, że protesty te godzą w wizerunek, jaki mają Niemcy jako destynacja biznesowa i turystyczna.
Może Cię zainteresować: