Niemcy zamykają ambitny projekt, w ramach którego paliwo wodorowe do pojazdów miało trafić do produkcji na szerszą skalę. Czy też dokładnie – kończą finansowanie tego przedsięwzięcia. Na tel cel miało pierwotnie trafić 350 milionów euro. Ale nie trafi, a wszystko przez zawiłości polityki i biurokracji.
Powodem przerwania projektu miała być bowiem twarda i nierozwiązywalna różnica zdań pomiędzy niemieckim Ministerstwem Gospodarki a komórkami Komisji Europejskiej. Dlaczego stanowisko tych drugich miało tu znaczenie?
Otóż choć pieniądze na ten cel pochodzić miały z niemieckiego budżetu federalnego, to odbywać się to miało w ramach programu Europejskiego Banku Wodoru (European Hydrogen Bank). Umożliwiał on czynienie wyjątków w restrykcyjnych unijnych regułach ds. państwowych subsydiów dla przemysłu.
Równo, czyli niesprawiedliwie?
Pierwotne założenia programu przewidywały unijne dotacje na ten cel. Miało to na celu rozpropagowanie tego źródła zasilania na europejskim rynku, i upowszechnienie napędzanym nim pojazdów. W kwietniu tego roku miała miejsce pierwsza runda przyznawania dofinansowania.
Jego warunki zakładały, że producenci ubiegać się mogą o ściśle określoną kwotę marży na paliwo wodorowe. Naliczać ją miano od każdego kilograma, jaki ci wyprodukują. Jak się okazało, zdaniem niemieckich firm z góry stawiało je to w niekorzystnym położeniu.
Aby program był sprawiedliwy wobec podmiotów ze wszystkich państw członkowskich, wszystkie konkurowały bowiem o dotacje w tej samej wysokości. A to, twierdzili Niemcy, nie uwzględniało wyższych kosztów produkcji i energii w ich kraju.
W efekcie tego kwietniowa runda unijnych dotacji trafić miała głównie do firm z krajów, które mają łatwo dostępne zasoby wodoru. A co za tym idzie – niewielkie koszty produkcji.
Zapalne paliwo wodorowe
Na takie dictum Berlin zareagował, chcąc uruchomić program własnych dotacji dla niemieckich firm. I unijni urzędnicy się na to zgodzili. Zażądali jednakże wyznaczenia ścisłego pułapu dotacji – w wysokości 1,44 euro na kilogram paliwa.
Miało to na celu uniknięcie sztucznego zdominowania otwartego rynku UE przez zbyt mocno dotowane niemieckie paliwo wodorowe. Wyznaczoną wysokość większość niemieckich producentów uznała z kolei za zbyt niską, by produkcję opłacało się uruchamiać.
Komisja Europejska i niemieckie Ministerstwo Gospodarki nie zdołały porozumieć się w kwestii wysokości oraz warunków szczegółowych przyznawania tych dotacji. W rezultacie, niemiecki rząd w ogóle zrezygnował z programu. Pieniądze te albo zasilą teraz inny „zielony program. Albo też – co prawdopodobne – wrócą do budżetu.
Paliwo wodorowe to jedno z bardziej obiecujących – ale też stawiających wysokie wymagania technologiczne – ekologicznych źródeł zasilania. Sprawia to, że niemiecki program nie był jedynym ambitnym przedsięwzięciem, które (czy to z przyczyn technicznych, czy finansowych) ostatnio trafiło w odstawkę.