Niemcy: 125 tysięcy zwolnień w kilka tygodni. 'Legendarne marki wyrzucają na bruk’. Co się dzieje?

Gdy mówimy o niemieckiej gospodarce, wciąż często przywołujemy obraz solidnego Volkswagena, stalowych kolosów z Zagłębia Ruhry czy perfekcyjnie zsynchronizowanych pociągów Deutsche Bahn. Problem w tym, że ta narracja coraz mniej pasuje do rzeczywistości. W ostatnich tygodniach w Niemczech ogłoszono redukcję ponad 125 tysięcy miejsc pracy w przemyśle. To liczba, która robi wrażenie.

Dla porównania: gdyby Stany Zjednoczone miały przechodzić przez podobny wstrząs w tej samej skali, oznaczałoby to utratę około pół miliona etatów w niecałe dwa miesiące. Wyobraźmy sobie, że cała klasa pracowników fabrycznych w jednym amerykańskim stanie. Powiedzmy, że w Karolinie Południowej nagle traci zajęcie. To właśnie dzieje się teraz nad Renem, za naszą zachodnią granicą.

Motoryzacja na zakręcie

Największy cios pada w serce niemieckiego przemysłu, czyli motoryzację. Volkswagen zapowiedział redukcję 35 tys. miejsc pracy, Mercedes-Benz – 40 tys., Audi – 7,5 tys., a Ford zamyka zakład w Saarlouis, pozbawiając zatrudnienia blisko 3 tys. osób. Do tego dochodzą tysiące stanowisk w firmach dostarczających części. Mowa o ZF Group, Bosch, Continental, czy Schaeffler. Razem daje to ponad 110 tys. pracowników z branży samochodowej, którzy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy usłyszeli, że ich etaty są zagrożone.

Audi tłumaczy, że decyzja o cięciu zatrudnienia to „odpowiedź na rosnącą presję konkurencyjną i niepewność gospodarczą”. W praktyce chodzi o spowolnione przechodzenie na elektromobilność, które w Niemczech nie idzie tak gładko, jak zakładano. Chińskie koncerny zdobywają rynek błyskawicznie, oferując tańsze modele EV… Europejscy producenci zderzają się z wysokimi kosztami energii i surowców… Oraz miliardami euro, 'zainwestowanymi’ w Chinach, gdzie popyt na europejską motoryzację kuleje. Do tego dochodzi widmo amerykańskich ceł na auta z Unii, które może całkowicie przetasować globalną układankę.

Stal, kolej, logistyka. Fala cięć się rozlewa?

Motoryzacja to nie jedyny sektor z problemami. Thyssenkrupp – symbol niemieckiej ciężkiej gospodarki – zapowiada zwolnienie 11 tys. pracowników. To aż 40% załogi. Kolej Deutsche Bahn zmniejszy zatrudnienie o 30 tys. osób, a jej spółka towarowa DB Cargo o kolejne 5 tys. Deutsche Post planuje redukcję 8 tys. etatów, Commerzbank – prawie 4 tys., a SAP – 3,5 tys. w Niemczech (na 10 tys. globalnie).

Te liczby nie są już tylko statystyką, ale dowodem, że niemiecka gospodarka zaczyna tracić grunt pod nogami. Strukturalny problem polega na tym, że cały model rozwoju opierał się na dostępie do taniej energii i tanich surowców … Głównie z Rosji. Po odcięciu tego źródła koszty produkcji wystrzeliły, a konkurencyjność spadła.

Czy Niemcy mają plan B?

W Berlinie mówi się o „zielonej transformacji” i inwestycjach w OZE, ale trudno nie odnieść wrażenia, że to 'oderwanie od realiów’ … Tylko potęguje problem. Niemiecki przemysł od stali, przez chemię, po motoryzację działa w warunkach, w których cena energii staje się czynnikiem strategicznym, decydującym o przetrwaniu.

W tej sytuacji kolejne deklaracje o ochronie miejsc pracy brzmią nieco jak zaklinanie rzeczywistości. Audi obiecuje, że do 2033 roku nie będzie „przymusowych” zwolnień, ale jednocześnie planuje stopniowe redukcje i wygaszanie kontraktów. To zapewnienie ma uspokoić pracowników, ale trudno mówić o realnej gwarancji w perspektywie dekady.

Europa drży razem z Niemcami

Nie można też patrzeć na te wydarzenia w oderwaniu od reszty Europy. Niemiecka gospodarka jest kręgosłupem unijnej produkcji – jeśli załamie się tam, fala odbije się na całym kontynencie. Włoscy dostawcy części, polskie fabryki produkujące komponenty, francuskie huty – wszyscy są w mniejszym lub większym stopniu powiązani z niemieckim łańcuchem dostaw.

Warto też zauważyć, że w tle toczy się globalna walka o nowy porządek przemysłowy. USA wspierają własny przemysł subsydiami z IRA, Chiny pompują miliardy w elektromobilność, a Europa… utknęła w dyskusjach o limitach emisji i wciąż nie potrafi zbudować wspólnej strategii energetycznej.

Niemcy stoją dziś przed najpoważniejszym przemysłowym wyzwaniem od dekad. Jeśli znajdą sposób, by dostosować swój model gospodarczy do nowych realiów … Być może wyjdą z kryzysu silniejsze. Jeśli nie, „Made in Germany” może stać się symbolem minionej epoki. Faktem jest jednak, że uniknięcie recesji może być trudne.