- NASA w końcu uczyni coś, przed czym od dawna się wzdragała – czyli zwróci się do SpaceX z prośbą o pomoc przy sprowadzeniu na ziemię dwójki astronautów, którzy uwięzieni są na ISS.
- Trzymają ich tam ciągłe, nierozwiązane problemy techniczne statku Starliner, którym tam przylecieli. Stanowi to faktyczne przyznanie się agencji do porażki – i bezsilności.
NASA poinformowała, że Starliner, kosmiczny statek produkcji firmy Boeing, nareszcie wróci na Ziemię. Ale bez pasażerów, których transport na stację ISS stanowił jego główny cel. Ci utknęli na stacji. Powrócą oni na powierzchnię na pokładzie Crew Dragon, statku produkcji SpaceX.
Ale „trochę” później, niż to pierwotnie zakładano. W momencie startu, misja astronautów miała trwać tydzień. Tymczasem obecne plany przewidują sprowadzenie ich na powierzchnię w… lutym 2025 roku. W ten sposób z tygodnia zrobi się 9 miesięcy.
Dla astronautów – Barry’ego „Butcha” Wilmore’a oraz Sunity „Suni” Williams – może to oznaczać różnorakie problemy (np. w związku z długotrwałym przebywaniem w stanie nieważkości). Nie ma jednak wyjścia – na ISS trzeba najpierw dostarczyć specjalne skafandry.
„Wola polityczna”
Decyzja ta stanowi zarazem widowiskowe upokorzenie nie tylko dla Boeinga, ale także kierownictwa NASA – oraz, pośrednio, administracji Bidena. To właśnie Agencja naciskała na kontynuowanie programu Starliner, nawet mimo (nomen omen) astronomicznych kosztów i opóźnień.
Oficjalnie – po to, by nie uzależniać się od jednego podwykonawcy (co zresztą bez wątpienia sensownie). W tle jednak była politycznie motywowana niechęć administracji oraz kierownictwa NASA (jej szefem jest Bill Nelson – były senator z ramienia Partii Demokratycznej) do Elona Muska.
Można by to uznać za alegorię efektywności rządowych programów, gdyby nie to, że winien temu jest przede wszystkim Boeing. Mimo starań, jakie podejmuje nowy prezes koncernu – który jednak objął swoją funkcję zaledwie w tym miesiącu.
NASA z pokutną pielgrzymką do SpaceX-a
W efekcie tego za samą tylko fazę rozwojową programu Starliner NASA zapłaciła 4,2 miliarda dolarów – zaś statek dalej nie działał, jak powinien. Jego projekt notował kolejne opóźnienia, wady konstrukcyjne, problemy z oprogramowaniem czy niedostateczną wytrzymałość elementów.
Dla porównania, na program rozwoju Crew Dragon SpaceX otrzymała od Agencji 2,6 miliarda dolarów. Za tę kwotę zbudowała wehikuł, który faktycznie lata w kosmos. I to regularnie – NASA zakontraktowała jego kolejne osiem lotów (prócz początkowych sześciu) do 2030 r.