Firma AmmoSquare zamierza otworzyć bank – z amunicją w roli cennego metalu, którym obraca. Amunicja ma być przy tym w pełni funkcjonalna i jak najbardziej służyć do strzelania – jeśli tylko klient ją sobie wypłaci – zarazem będąc nośnikiem wartości. Czyżby nowa-stara waluta świata miała wnieść do świata współczesnej ekonomii motyw tchnący wyobrażeniami świata postapokaliptycznego?
W rozważaniach na temat tego, jakie aktywa, dobra lub pieniądze stanowią idealny nośnik wartości, wiele uwagi poświęca się temu, jaki walor dany zasób prezentuje sam z siebie, niezależnie od rynkowych trendów, popytu nieuwarunkowanego użytecznym zastosowaniem czy brzemienia, jakim są systemy prawne usiłujące narzucać i dekretować, co i ile jest warte. W szczególności interesującym eksperymentem myślowym bywa próba rozważenia, co spełniałoby funkcję waluty w sytuacji przysłowiowego SHTF (sh*t hit the fan), w której to wszelkie powyższe czynniki straciłyby znaczenie, a zostałaby jedynie czysta, surowa praktyczność.
Przemyślenia takie szczególnie żywe są w Ameryce, nie bez związku z faktem, że samowystarczalność życiowa i niezależność od społeczeństwa jako całości („a zwłaszcza, tfu, rządu”) jest głęboko zakorzeniona w tradycji i zbiorowej świadomości przynajmniej sporej części, o ile nie większości USA. Jest to oczywiście skutek tego, że kraj ten wyewoluował z ruchu pionierów i kolonistów, szukających swojego miejsca na świecie, gdzie byliby absolutnymi panami siebie, swojego losu i własności – poza władzą i kontrolą ówczesnych władców i rządzących.
Potem, oczywiście, klątwa rządu, który uważa obywateli za swoją własność i zasób, do pewnego stopnia dopadła również i ich (ekhm, federal administrative state…) – to jednak temat na inną rozmowę.
Wracając do sytuacji SHTF – nie musiałby to być jedynie dystopijny świat postapokaliptyczny rodem z fantastyki (choć zapewne każdy fan „Mad Maxa” byłby w stanie powiedzieć słowo czy dwa, co w takim świecie jest cenne i co mogłoby być walutą). Równie brzemienne w skutki mógłby mieć głęboki kryzys ekonomiczny, czy ekstremalne napięcia
Drodzy klienci, amunicja chwilowo wykupiona
Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby zwizualizować sobie taką sytuację – nie tak dawno przez większość dużych miast za oceanem przetoczyła się kilkumiesięczna fala zamieszek, masowych grabieży, podpaleń i innych tego typu przejawów „aktywizmu społecznego” pod znakiem ruchu BLM. Co istotne, całe dzielnice były terroryzowane przez skrajnie lewicowe bojówki nie tylko przy bierności, ale wręcz przy aktywnym współdziałaniu organów władzy, które łasiły się o ich polityczne poparcie, dając przy okazji przyczynek do szerokiej popularyzacji pojęcia anarchotyranii.
Nie wnikając głębiej w rozmyślania o konsekwencjach polityczno-cywilizacyjnych, wydarzenia te zaowocowały licznymi, ciekawymi zjawiskami natury praktycznej. Pośród nich był też nieprawdopodobny wzrost powszechnego popytu na paliwo i amunicję, w mniejszym stopniu także części zamienne czy inne popularne wytwory techniki. Dobra te, normalnie traktowane jako podstawowe, a zarazem dostępne na wyciągnięcie ręki, nagle okazywały się być trudno czy wręcz w ogóle nieosiągalne.
Zobacz też: Floryda zakazuje śledzenia zakupów broni z wykorzystaniem płatności bezgotówkowych
Szczególnie naboje okazały się ogromnie pożądane, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że fala chaosu skutecznie zburzyła idylliczne poczucie spokoju (jakkolwiek iluzoryczne by ono nie było), oferowane przez system sprawiedliwości. Zamieszki nie były zresztą jedynym tego powodem – zakłócenia w łańcuchach dostaw, „wysysająca” amunicję z rynku wojna na Ukrainie czy notowana w ostatnich latach w USA fala kryminalnej przestępczości (ponownie, nie wnikając w jej polityczne uwarunkowania) równie skutecznie przełożyły się na trudności w dostępie do amunicji oraz jej wysokie ceny.
Cenne metale przyszłości? Ołów i miedź!
W tym, nieco rozwlekle nakreślonym kontekście należy rozumieć pomysł firmy AmmoSquared z Idaho. Działała ona jako typowy sprzedawca-dystrybutor, w tym przypadku właśnie amunicji, oferując model subskrypcyjny – zorientowany na użytkowników, którzy dużo i często strzelają (np. strzelców sportowych). Opłacanie subskrypcji umożliwiało otrzymywanie stałych transz nabojów bez konieczności osobnego zamawiania (i stania w kolejkach), z regularną dostawą do domu. Pomysł na biznes z pewnością oryginalny – choć, jak zawsze, miał swoje silne i słabsze strony.
Od tego czasu jednak wyewoluował – AmmoSquare zmieniło bowiem profil z czystej subskrypcji na prowadzenie banku amunicyjnego. Przy czym banku prowadzonego w nowoczesnym standardzie – użytkownik, otwierając konto, otrzymuje portfel elektroniczny, na którym, prócz pieniędzy, obraca amunicją (zupełnie jak metalami szlachetnymi – zresztą w istocie większą częścią naboju są metale…).
Bank oferuje przy tym zarówno przechowywanie swojej amunicji w stosownie strzeżonym skarbcu-arsenale, jak również obrót nimi czy wypłatę poprzez zażądanie dostawy w naturze. Zarazem jaskrawo odróżnia go od współczesnych instytucji bankowych – a przybliża do pierwowzorów bankowości z okresu Średniowiecza – system 100-procentowej rezerwy i pełnego pokrycia depozytów, przez co w pewnym sensie jest on bankiem zasługującym na to miano bardziej niż finansowe behemoty spod znaku „rezerwy częściowej”.
Tak jak w przypadku cennych metali czy produktów inwestycyjnych, możliwa jest dywersyfikacja portfolio strzelecko-inwestycyjnego poprzez dobór różnych rodzajów i kalibrów amunicji, ich wzajemne przeliczanie i wymiana, jak również polecenia kupna/sprzedaży, śledzenie kursów cen poszczególnych rodzajów amunicji, etc.
Tokenizacja nabojów w oparciu o blockchain wydaje się kolejnym krokiem, i to tak oczywistym, że aż dziwne, że firma póki co tego nie zrealizowała, choć założyciel, Dan Morton, wprost porównywał naboje do bitcoina, zaznaczając, że w odróżnieniu od niego mają one niezmienną wartość, i są przy tym znacznie praktyczniejsze od złota czy srebra.
W czyją dziesiątkę ten strzał?
Projekt niewątpliwie wyróżnia się swoim odswieżającym podejściem do kwestii użyteczności dobra będącego zabezpieczeniem elektronicznego bilansu na koncie. Oferuje też zapewne szereg zalet klientom zainteresowanym dużymi transzami amunicji, albo też tymi, którzy chcą nabywać ją okazyjnie, a zarazem bez ciągłego polowania na promocje.
Z drugiej strony – od razu podniosły się także głosy, że bynajmniej nie jest on wolny od wad. Pierwszą z brzegu jest traktowanie nabojów jak jednolitych tokenów (oczywiście w ramach grup kalibrowych). W rzeczywistości jednak wcale nie są one takie same, różnią się bowiem nie tylko ogólnymi rozmiarami, ale też wagą pocisku, jego rodzajem (prócz najpopularniejszych, pełnopłaszczowych, używane są też liczne półpłaszczowe, fragmentujące, smugowe, antyrykoszetowe i wiele innych typów), rodzajem i naważką prochu, typem spłonki i innymi cechami, które predestynują go do określonego zastosowania – takiego jak strzelectwo sportowe, myśliwskie, samoobrona, etc.
„Posiadasz jedynie to, co masz pod ręką, i masz środki, aby powstrzymać innych przed zabraniem ci tego”
Przede wszystkim zaś – zgodnie z duchem wspomnianej wcześniej, żywej w świadomości zbiorowej tradycji niezależności, klienci mogą być sceptyczni wobec idei trzymania swojej własności (i to takiej, którą wszelkiego rodzaju rządy tak lubią zawłaszczać i monopolizować dla siebie) poza swoją osobistą kontrolą. Niezależnie od niewątpliwej wygody, wdrożenie idei proponowanej przez AmmoSquare to wprowadzenie do relacji kolejnego pośrednika, któremu trzeba zaufać. A któremu zwłaszcza ci, którzy nie ufają organom państwowym czy finansowym, nie do końca mogą chcieć zaufać.
Może Cię zainteresować: