Katastrofa ekologiczna w tworzeniu: płonie jeden tankowiec, pod ostrzałem kolejne, tysiące ton ropy zagrożone

Jemeńscy Huti wydają się zdeterminowani, by doprowadzić do gigantycznej katastrofy u swoich własnych wybrzeży. Taki jest bowiem, niezależnie od retoryki, efekt ich działań. Przecież nie można bowiem być tak głupim, by nie przewidzieć, jakie skutki może mieć płonący tankowiec załadowany po brzegi ropą, kilkadziesiąt mil morskich od własnych baz…

Zaledwie około tygodnia temu bojownicy Huti, alias ruch Ansar Allah, zaatakowali na Morzu Czerwonym grecki tankowiec MV Sounion. Po opuszczeniu jednostki przez załogę, bojownicy ruchu w swym geniuszu podpalili ją. Próbowali ją zresztą nawet wysadzić, ale to miało im nie wyjść.

https://twitter.com/mercoglianos/status/1827074505505960328

Choć miały toczyć się nieformalne rozmowy w sprawie wypompowania z jednostki ropy, do niczego takiego nie doszło. W międzyczasie Huti zdążyli za to trafić kolejny tankowiec. Pływający pod banderą Panamy statek Blue Lagoon I dostał się pod ostrzał w poniedziałek. Jednostkę dosięgnąć miały dwa pociski rakietowe. Prócz niego miało dojść do ataku także na inny tankowiec, saudyjski Amjad.

Sami Huti przyznali się oficjalnie do ataku na pierwszą z tych jednostek. Informacje dot. ataku na drugą pochodzą od UKMTO (United Kingdom Maritime Trade Operations), czyli biura łącznikowego brytyjskiej Royal Navy, które koordynuje działania z flotą handlową.

Wysadźmy sobie tankowiec, będzie fajne „bum”…

Wedle tegoż, do ataku doszło około 70 mil morskich na północny zachód od jemeńskiego portu As-Salif. W sumie zatem, na akwenie Morza Czerwonego przebywa w tym momencie od jednego do trzech płonących tankowców. Jakie mogą być tego skutki, pytacie Państwo? Otóż – katastroficzne…

Wedle symulacji, wyciek ropy, którą zawiera Sounion, stanowiłby najgorsze tego typu wydarzenie w historii. Nie wnikając w (monumentalne) szkody ekologiczne, byłaby to też katastrofa dla życia gospodarczego w regionie. Oznaczałaby bowiem całkowity upadek miejscowego rybołówstwa, stanowiącego podstawę przeżycia przybrzeżnych regionów wiejskich.

Co więcej, mogłoby to także uniemożliwić pracę stacji odsalania wody. Tymczasem właśnie te stacje zabezpieczają dostęp do wody pitnej na Półwyspie Arabskim. Skutki braku wody dla milionów ludzi mogą być interesujące. Choć niestety – w pesymistycznym tego słowa rozumieniu.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz