Infrastruktura satelitarna na orbicie geostacjonarnej może być zagrożona uszkodzeniem, zaś komunikacja – napotkać na zakłócenia. Jest to efekt „incydentu”, jaki odnotował satelita Intelsat 33e. „Incydent” to przy tym określenie eufemistyczne – urządzenie po prostu eksplodowało.
Pierwsze problemy z nim poczęto notować około 19. października. Podejmowano próby napraw, ale bez powodzenia. Spowodowało to zakłócenia w usługach łącznościowych świadczonych dla klientów w Europie, Afryce oraz wschodniej Azji/Pacyfiku. A być może spowoduje jeszcze dalsze – tyle, że pośrednio.
Satelita na wiecznej orbicie
W tym tygodniu jego właściciel, firma Intelsat, poinformowała bowiem, że w wyniku eksplozji satelita został całkowicie utracony. Nie oznacza to, że satelita przestał istnieć – niestety. W rezultacie eksplozji zamienił się bowiem w grad odłamków. Które teraz stanowią poważny problem.
Satelita ten był – o zgrozo – produktem firmy Boeing, której w tym roku nie oszczędzą chyba żadne złe wiadomości. Firmy te mają teraz „współpracować” w celu ustalenia przyczyn katastrofy. Współdziałają także z Siłami Kosmicznymi USA w próbie śledzenia trajektorii odłamków.
Wedle instytucji amerykańskich sił zbrojnych, na orbicie ma być obecnie około 20 szczątków odpowiednio dużych, by wywołać uszkodzenia. Jednak zdaniem firmy ExoAnalytic Solutions, takich części może być 57. Zaś Rosjanie z agencji Roskosmos twierdzą, że jest ich aż 80.
Znowu Boeing…
Wieści te nie mogłyby przyjść w gorszym okresie dla pogrążonego w rozpaczliwym kryzysie Boeinga. Lata zaniedbań, biurokratyzacji, oszczędzania na jakości i uwiądu kreatywności niestety przynoszą swój efekt. Choć nowy, nominowany w sierpniu prezes firmy stara się ów kryzys przełamać, to problemów nie ubywa.
Zaledwie niedawno firma musiała przełknąć gorzkie upokorzenie, kiedy jej pojazd kosmiczny, Starliner, z uwagi na ciągłe awarie nie był w stanie sprowadzić dwójki astronautów ze stacji ISS na ziemię. NASA musiała zwrócić się o pomoc do rynkowej nemezis Boeinga, firmy SpaceX.
Na dodatek strajk, który trwa firmie od ponad miesiąca, właśnie znów się przedłużył. Związki zawodowe żądają bowiem znacznych podwyżek (odrzuciły właśnie ofertę podwyżki o 35%) i ogromnie kosztownych benefitów emerytalnych – na które krwawiącego gotówką Boeinga po prostu nie stać.