Kolejny state przewożący objętą sankcjami wenezuelską ropę został zajęty przez siły amerykańskie na Morzu Karaibskim. Tymczasem przejęty kilka dni temu inny tankowiec, Skipper, zbliża się do wybrzeży Teksasu. To kolejne zaostrzenie blokady, którą ogłosił w tym tygodniu prezydent Donald Trump, a którą objęta została Wenezuela. Ma ona doprowadzić do odcięcia podstawowego źródła przychodów rządzącego tam, autorytarnego prezydenta Nicolása Maduro.
O kolejnym przypadku geopolitycznej „gry w statki”, do której doszło na Karaibach, poinformowała sekretarz ds. bezpieczeństwa wewnętrznego USA, Kristi Noem. Zgodnie z jej oświadczeniem, w sobotę rano funkcjonariusze amerykańskiej Straży Wybrzeża przy wsparciu jednostek floty weszli na pokład tankowca, który – będąc na wodach międzynarodowych – płynął z ładunkiem sankcjonowanej ropy. Odbiorcą surowca, który eksportuje rząd Maduro, niemal bez wyjątku są Chiny.
Tymczasem inny statek, zajęty przez organy amerykańskie kilka dni temu tankowiec noszący nazwę Skipper, zbliża się do wybrzeży Teksasu. Jego celem ma być infrastruktura naftowa w porcie Galveston, gdzie planowany jest wyładunek transportowanej przezeń ropy. J prawdopodobne, że zostanie ona zajęta i/lub zlicytowana na poczet wyroków międzynarodowych organów arbitrażowych, które Wenezuela ignoruje, a które nakazywały jej odszkodowanie za wywłaszczenie mienia podmiotów zagranicznych.
Wenezuela w duszącym (finansowo) uścisku
To kolejny przypadek egzekwowania blokady morskiej, którą Donald Trump ogłosił w tym tygodniu. Jej oficjalnie deklarowanym celem jest odcięcie socjalistycznego reżimu Nicolása Maduro od naftowych wpływów, od których jest on całkowicie uzależniony. Ma to wymusić na nim zaprzestanie współpracy z kartelami narkotykowymi – oraz, jak liczą niektórzy przedstawiciele wenezuelskiej opozycji, potencjalnie także doprowadzić do upadku jego dość niepopularnych rządów.
Amerykanie poświęcają dużo uwagi podkreślaniu, że ich działania są legalne. Wykorzystują tutaj zapisy prawa morza, które pozwala organom dowolnego państwa na inspekcję – i, w razie odmowy, także abordaż – dowolnej jednostki, która m.in. płynie bez bandery bądź posługuje się fałszywą. A tak się składa, że istotna część (większość?) tankowców, które Wenezuela wykorzystuje do obsługi eksportu swego podstawowego produktu, należy do tzw. floty cieni.
Rząd Maduro ze swej strony oskarża Amerykanów o piractwo i obiecuje, że „Wenezuela obroni swoją godność”. Minister obrony w jego ekipie, Vladimir Padrino Lopez, zadeklarował zaś, że wenezuelska flota będzie eskortować płynące stamtąd tankowce. Deklaracja ta bez wątpienia ma na celu uspokojenie obaw samych armatorów – wielu z których zrezygnowało z obsługi kontraktów wenezuelskich na wieść o blokadzie. Wątpliwe jednak, czy Wenezuela faktycznie jest w stanie wystawić stosowną flotę wojenną.