Podczas piątkowego przesłuchania końcowego w głośnej sprawie antymonopolowej przeciwko Google, sędzia federalny Amit Mehta zasugerował, że zamiast drastycznych działań proponowanych przez amerykański Departament Sprawiedliwości (DOJ), może rozważyć łagodniejsze środki mające na celu przywrócenie konkurencji na rynku wyszukiwarek internetowych.
Sprawa dotyczy praktyk Alphabetu – właściciela Google – oskarżonego o utrzymywanie nielegalnego monopolu w wyszukiwaniu internetowym i reklamie powiązanej z wyszukiwarką. DOJ oraz koalicja stanów domagają się m.in. zakazu wielomiliardowych płatności dla Apple i innych producentów smartfonów, które zapewniają Google domyślną pozycję wyszukiwarki na urządzeniach. Żądają również udostępnienia danych z wyszukiwań konkurencyjnym firmom.
Co z tym Google?
Jednak sędzia Mehta, który planuje wydać wyrok do sierpnia, podchodzi do sprawy ostrożnie. Zwrócił uwagę na szybkie tempo zmian technologicznych, wskazując np. na przejęcie firmy produkującej urządzenia przez OpenAI – twórców ChatGPT. – Dziesięć lat może wydawać się niewielkim okresem, ale w tej branży nawet tygodnie mają znaczenie – powiedział.
Zamiast wprowadzać obowiązek natychmiastowego zaprzestania płatności dla Apple, Mehta rozważa rozwiązanie warunkowe – ograniczenie lub zakończenie transferów tylko w sytuacji, gdy inne działania nie przyniosą poprawy konkurencyjności. Zasugerował też ograniczone udostępnienie danych, co miałoby wspomóc rozwój alternatyw dla Google.
Sędzia odniósł się również do rosnącego znaczenia narzędzi opartych na sztucznej inteligencji (AI), które mogą zastępować tradycyjne wyszukiwarki. Jego zdaniem to właśnie firmy takie jak OpenAI, a nie dotychczasowi rywale pokroju Bing czy DuckDuckGo, mogą w przyszłości realnie konkurować z Google.- Być może ludzie już nie chcą oglądać dziesięciu niebieskich linków – stwierdził Mehta, nawiązując do klasycznego wyglądu wyników wyszukiwania Google.
Sprawa wzbudziła zainteresowanie rynku – ujawnienie planów Apple dotyczących rozwoju własnych funkcji wyszukiwania opartych na AI odbiło się echem w notowaniach giełdowych Google.
W trakcie procesu Nick Turley z OpenAI przyznał, że jego firma jest jeszcze lata od momentu, w którym ChatGPT mógłby samodzielnie odpowiadać na 80% zapytań użytkowników. Dodał jednak, że dostęp do danych wyszukiwania Google znacznie przyspieszyłby rozwój technologii. OpenAI byłoby również zainteresowane zakupem przeglądarki Chrome, gdyby Google został zmuszony do jej sprzedaży.
Sceptycycm jest wyczuwalny
Sędzia Mehta był jednak sceptyczny wobec idei traktowania firm takich jak OpenAI jako bezpośrednich konkurentów w rynku wyszukiwarek. – Czy naprawdę chcecie rozszerzyć definicję wyszukiwarki na technologie, które niekoniecznie się w nią wpisują? – zapytał prawnika DOJ, Adama Severta. Ten odpowiedział, że chociaż pierwsza część procesu skupiała się na przeszłości, to środki zaradcze muszą uwzględniać przyszłość.
Z kolei John Schmidtlein, prawnik Google, przekonywał, że firma nie stosuje już wyłączności w umowach z operatorami i producentami urządzeń mobilnych, takimi jak Samsung, co jego zdaniem dowodzi otwartości Google na konkurencję – zarówno w obszarze wyszukiwania, jak i AI.
Sędzia będzie musiał rozważyć, czy dynamicznie zmieniający się krajobraz technologiczny – w szczególności szybki rozwój generatywnej sztucznej inteligencji – uzasadnia mniej radykalne środki niż te, które proponują regulatorzy.