Końcówkę ostatniego tygodnia rynek zapamięta na długo. Krach rozlał się na wszystkie rynki i nie oszczędzał nawet największych graczy. Tąpnięcie było na tyle poważne i znaczące, że wpłynęło na zmianę nastrojów rynkowych. Giganci instytucjonalni jak JPMorgan, czy Goldman Sachs zmienili swoje dotychczasowe prognozy dotyczące recesji. Jeśli te prognozy się sprawdzą, to może czekać nas coś gorszego, niż to, co widzieliśmy w poprzednim tygodniu.
Duże instytucje zmieniają swoje prognozy dotyczące recesji
Informacja o tym, że Bank Centralny Japonii podwyższa stopy procentowe, zdaniem wielu ekspertów, zapoczątkowała efekt domina na światowych rynkach. Fala uderzeniowa była na tyle silna, że zatopiła nawet największych graczy i dotarła również do branży kryptowalut. Okazuje się, że krach był na tyle silny, że największe instytucje finansowe zmieniły swoje prognozy dotyczące prawdopodobieństwa wystąpienia recesji w 2024 roku. I jak nietrudno się domyśleć, nie są to optymistyczne zmiany.
Jedną z takich instytucji jest JPMorgan, który podniósł prawdopodobieństwo wystąpienia recesji w USA do końca roku do 35%. Jeszcze na początku lipca gigant szacowała, że jest 25% szans na recesję. Jednocześnie JPMorgan jest mniej optymistyczny co do utrzymania stóp procentowych. W czerwcu instytucja oceniła, że jest 50% szans na to, że Rezerwa Federalna utrzyma je na obecnym poziomie. Po ostatnim krachu JPMorgan prognozuje, że jest zaledwie 30% na utrzymanie stóp procentowych na obecnym poziomie.
Pesymizm udzielił się również analitykom Goldman Sachs. Instytucja ocenia, że prawdopodobieństwo wystąpienia recesji w USA w ciągu najbliższych 12 miesięcy wynosi 25%. Poprzednia prognoza oceniała, że szanse na taki scenariusz wynoszą 15%. Jednak Jan Hatzius, główny ekonomista Goldman Sachs, i jego zespół uważają, że takie ryzyko jest umiarkowane. Według ekspertów mimo wszystko gospodarka USA wygląda dość dobrze, a w razie potrzeby Rezerwa Federalna może szybko obniżyć stopy procentowe, by zapanować nad ewentualnymi problemami.
Analitycy wskazują, że nie tylko ostatni krach spowodował większy pesymizm co do przyszłości amerykańskiej gospodarki. Szczególnie niepokojący był lipcowy odczyt dotyczący bezrobocia. Wskaźnik ujawnił, że stopa bezrobocia w USA rosła czwarty miesiąc z rzędu i osiągnęła 4,3%. Jest to jednocześnie najwyższy poziom od listopada 2021 r.
Krach, który zapamiętamy na długo
Z pewnością gorsze dane dotyczące amerykańskiej gospodarki przyczyniły się do spadków optymizmu rynku. Jednak to krach z końcówki poprzedniego tygodnia wzbudził największe obawy. Wszystko dlatego, że fala spadków objęła nawet gigantów, którzy są powiązani z topowymi i rozwojowymi branżami.
Pod koniec zeszłego tygodnia właściwe wszystkie spółki mieniły się na czerwono. Nurkowały nawet akcje spółek powiązanych ze sztuczną inteligencją oraz z szeroko rozumianą branżą technologiczną.
Szczególnie bolesne straty odniósł Intel, którego akcje stracił aż 26%. W tym przypadku główną przyczyną był wyjątkowo słaby raport kwartalny. Ujawnił on kiepską sytuację firmy. Kondycja Intela jest na tyle zła, że kierownictwo wstrzymało wypłaty dywidend oraz ogłosiło, że zwolni 15 tys. osób, by ratować firmę. Od początku roku akcje giganta straciły już około 40%. Wielu ekspertów wskazuje, że firmy przespała rozwój AI i teraz płaci za to słoną cenę.
Niewesoło było również na rynkach azjatyckich, gdzie jak wskazują eksperci, wszystko się zaczęło. Głównym zapalnikiem była wiadomość o tym, że Bank Centralny Japonii podwyższa stopy procentowe, co było sporym zaskoczeniem dla rynku. Indeks Nikkei 225 zanotował największe dwudniowe spadki w historii. Niektórzy analitycy ocenili, że był to wynik gorszy od tego z „Czarnego poniedziałku” po krachu na światowych giełdach w 1987 r.