Ukraina chce kupić nowoczesne myśliwce – i to w ogromnej, jak na europejskie standardy, skali. Planuje pozyskanie aż 150 szwedzkich maszyn. Oczywiście kwestią podstawową jest pytanie, kto wyłoży środki na tak drogi sprzęt w tak wielkiej liczbie? Obciążona wojną Ukraina, utrzymując się w dużej mierze dzięki pomocy finansowej państw zachodnich, przecież takich pieniędzy pod ręką nie ma. Okazuje się, że tym kimś może być Rosja.
List intencyjny w sprawie mega-kontraktu podpisali w Linkoping (mieście, gdzie mieści się fabryka Gripenów) prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski oraz premier Szwecji, Ulf Kristersson, w czasie wizyty tego pierwszego w Szwecji. Chodzi o najnowszą, rozwojową wersję Gripena – którą obecnie stanowią maszyny serii E, nad których rozwojem i modernizacją ich wytwórca, koncern Saab, cały czas jednak pracuje.
Jest to o tyle niezbędne, że „generacyjnie” Gripen powstawał mniej więcej w tym samym czasie, gdy niektórzy jego konkurenci, jak Dassault Rafale czy Eurofighter Typhoon – czyli pod koniec zimnej wojny. Zasadniczo uważa się go za odpowiednika raczej nie F-35, a najnowszych wersji F-16. Kolejne wersje Gripena wykazują jednak spory potencjał modernizacyjny tej maszyny.
Ukraina dostanie „reparacje”?
W myśl uzgodnień, pierwsze Gripeny Ukraina miałaby otrzymać już w przyszłym roku. Tak zawrotne tempo dostaw – biorąc pod uwagę, że wyprodukowanie tak skomplikowanego sprzętu jak nowoczesne myśliwce najczęściej trwa latami – wskazuje, że przynajmniej częściowo może chodzić o myśliwce używane, pozyskane ze składu szwedzkich sił zbrojnych.
Ewentualnie, co też możliwe, może wchodzić tu w grę leasing lub inna forma pozyskania tzw. maszyn pomostowych, wynajętych jako tzw. zapchajdziura na okres przejściowy, do momentu dostaw fabrycznie nowych, docelowych myśliwców w najnowszej wersji. Nie wspomniano nic o pakiecie uzbrojenia – choć ten może mieć bardzo istotne znaczenie, szczególnie jeśli Ukraina zdołałaby nabyć np. pociski powietrze-powietrze dalekiego zasięgu MBDA Meteor czy (w końcu…) powietrze-ziemia Taurus KEPD-350.
Najbardziej sensacyjną i zapewne też kontrowersyjną klauzulą jest sposób finansowania kontraktu. Otóż spekuluje się, że miałyby w tym celu zostać spożytkowane zamrożone w wyniku sankcji aktywa rosyjskie. Przed krokiem takim, który od dawna postuluje Ukraina, wzdragały się zarówno Stany Zjednoczone, jak i niektóre państwa europejskie. Do grona tych ostatnich nie należy jednak Szwecja, która pomysłu nie tylko nie wyklucza, ale której premier sam miał to sugerować.