Jak wynika z doniesień, Rosja przymierza się do planów gigantycznej fuzji na rynku naftowo-gazowym. Wszystkie największe rosyjskie koncerny, jak tytułowe Gazprom, Rosnieft i Łukoil, miałyby zostać zjednoczone w jeden, gigantyczny moloch.
Plany w tej kwestii mają być na wstępnym etapie, zaś w tej kwestii trwają nieformalne rozmowy przedstawicieli Kremla, rosyjskiego rządu oraz sektora biznesowego (czyli oligarchów). Nieformalność – nieformalnością, warto jednak pamiętać, że w Rosji nieformalne kroki z reguły są dalece ważniejsze niż te oficjalne. I to na tym etapie wykuwa się kształt faktycznych kroków, jakie mają doczekać się podjęcia.
Wedle kreślonego scenariusza, koncern Rosnieft miałby przejąć dwójkę największych pozostałych producentów, którymi są Gazprom Nieft oraz Łukoil. Powodem tego, że przedstawiciele rosyjskich władz właśnie do Rosnieftu czują pewną miętę, jest oczywiście fakt, że koncern ten jest państwowy. I uchodzi za najściślej kontrolowany przez Kreml.
Państwowy jest także niesławny Gazprom, ale ten bywał polem bitwy o wpływy pomiędzy zwalczającymi się frakcjami. Łukoil natomiast jest prywatny – przynajmniej na tyle, na ile można mówić o prywatnej własności w realiach Rosji i krajów postsowieckich. Kontroluje go oligarcha Wagit Alekperow, który formalnie wycofał się z funkcji kierowniczej z uwagi na zachodnie sankcje.
Zbawcza rola monopolu
Powstały w ten sposób ogromny, monopolistyczny rosyjski koncern naftowy byłby jednym z największych takich podmiotów na ziemi. Pod względem produkcji byłby po saudyjskim klejnocie koronnym, Saudi Aramco. Wyprzedziłby natomiast amerykańskiego Exxon Mobila.
W zasadniczy sposób zmieniłoby to naturalnie sposób zarządzania podstawowym źródłem dewiz dla rosyjskiej gospodarki. Która „żyje” z eksportu ropy i gazu. Z jednej strony tworzenie jednego, gigantycznego monopolisty, zwłaszcza w warunkach wysokiej korupcji i mało sprawnej administracji, jest receptą na katastrofę.
Z drugiej strony – w Rosji i tak nie można mówić o wolnym rynku w tym zakresie. A trzy wspomniane firmy pełnią de facto rolę współmonopolistów. Których dostęp do rynku wydobycia ropy warunkowany jest tylko i wyłącznie zakresem wpływów na władze.
Gazprom milczy, reszta zaprzecza
Co jednak tyleż ciekawe, co typowe dla rosyjskiej polityki – a kwestia produkcji i eksportu ropy jest tam na wskroś polityczna – wszyscy zainteresowani są tam albo bardzo oszczędni w słowach, albo wprost doniesienia dezawuują.
Gazprom miał nie reagować na prośby o komentarz. Rosnieft stwierdził, że doniesienia te są fałszywe, i mogą być próbą manipulacji rynkiem – nie chciał jednak wchodzić w szczegóły. Łukoil stwierdził, że ani firma, ani jej akcjonariusze nie są w trakcie procesu fuzji i nic im o takowej nie wiadomo.
Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, stwierdził, że Putin „nie ma wiedzy” na temat umowy (co brzmi na wskroś humorystycznie, biorąc pod uwagę rosyjskie standardy w zakresie inwigilacji przez służby specjalne). Ogółem, nikt nic nie słyszał i nikt nic nie wie – zupełnie jakby ktoś wydał dyrektywę, że o tym temacie nie wolno publicznie wspominać.