Dla obserwatorów polityki, jaką rosyjski Gazprom zwykł był stosować wobec swoich klientów, tytuł ten nie będzie zaskoczeniem. Oto rosyjski monopolista odciął dostawy gazu ziemnego do Austrii. Gaz przestał płynąć w związku z niekorzystnym dla Rosjan wynikiem postępowania arbitrażowego.
Nie będzie to novum głównie z tego względu, że Rosja zwykła nader często reagować agresją, gdy coś w relacjach politycznych lub handlowych szło nie po jej myśli. Rosyjski szantaż gazowy i otwarta pogarda wobec swoich klientów były stałym elementem polityki handlowej Kremla.
Dotykał w szczególności tych państw, które nie zgadzały się na częstokroć upokarzające, monopolistyczne warunki, jakie rutynowo próbował wymusić na odbiorcach Gazprom. Lub też tych, które odmawiały podporządkowania się woli politycznej Kremla, szczególnie jeśli ten uważał je za swoją „strefę wpływów”.
Czasy się jednak zmieniły, większość krajów Europy Środkowej znalazła alternatywnych dostawców, zbudowała nowe gazociągi, gazoporty i inną infrastrukturę. Potem zaś przyszedł rok 2022 i w wyniku agresji na Ukrainę Europa gremialnie zniechęciła się do idei, by gaz kupować w Rosji.
Gaz stop
Dlatego też austriacki potentat gazowy, OMV AG, był jednym z ostatnich europejskich klientów, którzy wciąż kupowali rosyjski gaz. Odpowiadał on przy tym za ok. 40% wolumenu sprzedaży Gazpromu w UE. Sama Austria uchodziła zaś do niedawna za jeden z najbardziej wyrozumiałych wobec Rosji krajów Europy.
Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że Gazprom i rosyjscy decydenci mentalnie znajdują się w minionej epoce. Kiedy to, butni i ufni w swój monopol na zaopatrzenie w gaz ziemny w Europie Środkowej, zwykli narzucać swoje warunki i interesy, ignorując interesy kontrahentów.
Tak też bywało w przypadku sporów sądowych. Czy też, jak w tym przypadku, arbitrażowych. Najnowszy pozew arbitrażowy pomiędzy OMV i Gazpromem, złożony do Międzynarodowej Izby Handlu (International Chamber of Commerce – ICC), dotyczył niewypełnienia przez Gazprom swoich zobowiązań kontraktowych.
Szacunek wobec partnerów handlowych
Rosyjski (niegdyś) monopolista nie dostarczył bowiem zakontraktowanych ilości gazu do niemieckiego oddziału OMV. Wartość owych niezrealizowanych dostaw wyniosła 230 milionów euro. Gazprom, swoim zwyczajem, oczekiwał, że europejski klient milcząco zaakceptuje stratę, której Rosja nie miała zamiaru pokrywać – „w przeciwnym bowiem przypadku…”.
Austriacy bynajmniej jej jednak nie zaakceptowali, pozywając Gazprom. Wynik postępowania arbitrażowego był do przewidzenia – potwierdzając roszczenia OMV. Austriacki koncern planował odliczyć tę kwotę od płatności, jakich dokonywał za bieżące dostawy gazu.
Gazprom jednak, naturalnie, ani myślał o tym słyszeć – w myśl zasady, że Rosja i rosyjskie podmioty niekorzystnych dla siebie wyroków nie uznają. W związku z zatrzymaniem części płatności odpowiadającej zasądzonej kwocie, wstrzymali dostawy.
„Rusofobia” Europy
Odcięcie dostaw przyszło w potencjalnie dość wrażliwym momencie. Właśnie bowiem rozkręca się sezon grzewczy przez zimą. Władze Austrii zapewniły jednak, że zgromadziły w magazynach gaz w wystarczającej ilości, by zapewnić bezproblemowe dostawy do odbiorców końcowych. Kraj ten, prócz rosyjskiego, kupował też błękitne paliwo z Norwegii i Turcji.
Skądinąd definitywne odcięcie rosyjskich dostaw mogło tylko przyspieszyć nieuniknione. Wraz z końcem roku kontrakt między OMV i Gazpromem i tak miał wygasnąć. Dodatkowo zaś Ukraina nie planuje przedłużyć umowy na transfer rosyjskiego gazu przez swoje terytorium, jaki (mimo aktywnych działań wojennych!) cały czas miał miejsce.
Wygląda więc na to, że Rosja definitywnie traci jeden z ostatnich rynków w Europie. I przypuszczalnie będzie pożegnana bez specjalnego żalu. Kanclerz Austrii, Karl Nehammer, oświadczył na konferencji prasowej, że jego kraj nie da się szantażować „rządowi Putina, ani samemu Putinowi”.
pomxfy