Europa jest zagrożona, najbardziej od końca II wojny światowej – oświadczył prezydent Francji Emmanuel Macron na uroczystościach z okazji Dnia Bastylii. W związku z tym Stary Kontynent musi przyspieszyć swoje zbrojenia, co też Macron obiecał. Oczywiście w imieniu Francji – choć trudno nie odnotować, że francuski prezydent lubi też składać deklaracje w imieniu całej UE.
W toku swej mowy potępił imperialistyczną politykę, dążenia do aneksji ościennych terytoriów oraz przekonanie, że siła stanowi prawo. Jak na ironię, wypowiedział to wszystko w dniu święta upamiętniającego wydarzenie, które niedługo potem zaowocowało imperialistyczną polityką oraz licznymi aneksjami cudzych terytoriów przez napoleońską Francję (o drobnostkach w postaci ludobójczych zbrodni rewolucyjnych władz tego kraju czy barbarzyństwie kulturowym nie wspominając).
Rzecz jednak nie w drobnych nieścisłościach narracyjnych, w jakie Macron popadł (jest daleko niejedynym tamtejszym politykiem, który to czyni). Znacznie istotniejsze są konkrety dotyczące polityki, które francuski prezydent publicznie ujawnił. W szczególności – polityki obronnej. Najbardziej istotnym jej elementem jest zwiększenie budżetu obronnego, zwłaszcza tego przeznaczonego na zakupy uzbrojenia oraz przyszłościowe inwestycje. Ma on wzrosnąć o 3,5 mld euro w 2026 r. i kolejne 3 mld w 2027 r.
Francuski budżet obronny nawet w okresie największego nasilenia przekonania o „końcu historii” po zakończeniu Zimnej Wojny pozostawał stosunkowo duży. Z konieczności – prócz utrzymania potencjału w zakresie broni nuklearnej (kwestii fundamentalnej dla ego francuskich polityków) musiał on bowiem utrzymać działalność dwóch flot – na Atlantyku i Morzu Śródziemnym – a także ciągnące się niemal od dziesięcioleci nieregularne operacje militarne w Afryce, gdzie Francja długo miała swoje interesy.
Macron widzi zbrojeniowe światło
Zarazem właśnie kiesa przeznaczona na potrzeby armii była ulubionym obiektem cięć finansowych ze strony kolejnych rządów Francji. Nie w imię oszczędności jako takich, o ideach w rodzaju zbilansowanego budżetu nawet nie wspominając – ale kwestii dużo bardziej partykularnych. Gdy kolejne związki zawodowe budżetówki domagały się podwyżek, lub gdy zamieszki wywołane przez imigrantów z Afryki płn. niszczyły przedmieścia Paryża – nader często po prostu dosypywały one pieniędzy, strategiczne inwestycje w armię odkładając na później.
To podejście, dostrzegalne także w pierwszym okresie rządów obecnego francuskiego prezydenta, odchodzi w przeszłość. Jest to oczywiście przede wszystkim „zasługa” Rosji i podjętej przez nią agresji na Ukrainę – choć niemałą jest tu rola także Donalda Trumpa i jego jasnego zakomunikowania, że USA nie będą w ciemno żyrować bezpieczeństwa krajów Starego Kontynentu, jeśli te nie zadbają o swe zdolności obronne we własnym zakresie. I ten komunikat, zdaje się, dotarł do adresatów. A przynajmniej jednego.
Jak stwierdził bowiem prezydent Macron, Francję czeka wyzwanie, by pozostać suwerenną w obliczu rosyjskiego zagrożenia. I by temu sprostać, musi dokonać „mobilizacji” swojego potencjału projekcji siły. Jak to niejednokrotnie już bywało, Macron niekiedy przejawia manierę mówienia w imieniu całej Europy, nawet jeśli faktycznie wyraża wyłącznie francuskie stanowisko. Także i tym razem zadeklarował, że przyszłość Kontynentu zależy od starań, jakie „podejmiemy” („my„…?) w dziedzinie zbrojeń.
Drobne interesy załatwić przy okazji
Oczywiście, jego rząd nie ogranicza się do samych zbrojeń – choć można też odnieść wrażenie, że przy okazji wzmożenia obronnego francuskie władze usiłują upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Planują bowiem także działania mające na celu zwiększenie „narodowej spoistości”. Co ów orwellowski nieco termin oznacza we francuskich realiach, można było obserwować na przykładach, które miały miejsce w ciągu ostatnich miesięcy.
Same zaś zbrojenia też są źródłem kontrowersji – a zwłaszcza mający je sfinansować program UE. Zdaniem krytyków, grono największych krajów Unii – a przede wszystkim właśnie Francja i Niemcy – chce wyzyskać okazję do rozwoju własnego przemysłu obronnego. Jednocześnie, za pośrednictwem unijnych programów, przerzucając koszty rozwoju swojego potencjału na wszystkie kraje UE, zmuszone do jego współfinansowania.