Jak informuje norweski koncern Equinor, wdrożył on i począł stosować nowatorski – przynajmmniej w takim zastosowaniu – sposób poszukiwania złóż. Equinor, do niedawna znany jako Statoil, zastosował w tym celu technologię sensorów rejestrujących dane sejsmiczne.
Informacje te przedstawiciele firmy upublicznili na konferencji Offshore Northern Seas (ONS) Exhibition and Conference, która w tym tygodniu odbywała się w Stavanger. Wedle wniosków, jakie norweski potentat wyciągnął z dotychczasowego zastosowania tej metody, jest ona wręcz rewelacyjnie efektywna.
Kjetil Hove, dyrektor firmy ds. poszukiwania i eksploatacji złóż węglowodorów, stwierdził, że firma w praktyce przerysowuje na nowo dotychczas znaną mapę zasobów, które znajdują się na norweskim szelfie kontynentalnym, pod wodami mórz Północnego oraz Norweskiego.
W oparciu o zebrane dane, Equinor spodziewa się udanej eksploatacji aż 30 tzw. dzikich odwiertów („wildcat wells„) rokrocznie,. Określa się w ten sposób odwierty wykonywane w miejscach poza odkrytymi, eksploatowanymi złożami. Lub też tam, gdzie odkrycie złóż ropy lub gazu jest bardzo możliwe, ale niepotwierdzone.
Equinor ma plany
W toku normalnej działalności biznesowej „wildcat wells” uznaje się za przedsięwzięcie bardziej niż nieco ryzykowne. Zarówno pod względem biznesowym – nie wiadomo bowiem na pewno, czy i kiedy eksploatacja okaże się rentowa – jak i pod względem praktycznym i bezpieczeństwa.
Jeśli dawny Statoil, a obecnie Equinor faktycznie będzie posuwać się do 30 „dzikich” odwiertów rocznie to świadczy o ciekawych alternatywach. Albo bowiem kierownictwo firmy oszalało, albo też naprawdę jest całkowicie pewne informacji, które inżynierom firmy pozwoliły zebrać sensory sejsmiczne.
Biorąc to pod uwagę, firma spodziewa się, że jej dzienne wydobycie z podwodnych złóż ropy na szelfie kontynentalnym w 2035 roku osiągnie 1,2 miliona baryłek dziennie. Firma ma u wybrzeży Norwegii 21 operacyjnych stanowisk wydobywczych, 3 bliskie ukończenia, a także ocenia perspektywy kolejnych 30.
Bogactwo spod wody
W okresie powojennym eksploatacja ropy i gazu przyniosła ojczyźnie Olafa Tryggvasona i Eryka Krwawego Topora dobrobyt w szerokiej skali. Zarazem Norwegia jest jednym z krajów, gdzie fatalistyczne przewidywania klimatyczne i emocje „ekologiczne” są bardzo silne.
W związku z tym dawało się tam zaobserwować wzmożony nacisk (przynajmniej ze strony pewnych kręgów społecznych), by porzucić paliwa kopalne. Problemem jest oczywiście brak sensownej (czyli wydajnej, ekonomicznej i dostępnej) alternatywy. EV, wbrew nadziejom, nie będą nią jeszcze długo.
Co ciekawe zaś, w ciągu ostatnich dwóch lat Norwegia w ogólności, a firma Equinor w szczególności obserwowały gwałtowne zwiększenie wydobycia. Miało to oczywiście związek z wojną na Ukrainie i sankcjami na rosyjskie paliwa. Te ostatnie w miarę możliwości zastępowano w Europie właśnie norweskimi.