Elon Musk bierze się za urzędników. „Ameryka powinna być demokracją, a nie biurokracją”. Jak wygląda sytuacja u nas?

Elon Musk bierze się za urzędników. „Ameryka powinna być demokracją, a nie biurokracją”. Jak wygląda sytuacja u nas?

Szalony pomysł z obsadzeniem ekscentrycznego miliardera w administracji USA wydawał się szalony. Chociaż Elon Musk ma wielu krytyków, a jego działania spotykają się z różnym odbiorem, to jednego nie można mu odmówić — jak zapowiadał, tak robi. A spełnianie obietnic przez polityków w dzisiejszych czasach to naprawdę rzadkość. Jednym z zadań Muska, które powierzył mu Donald Trump, było zrobienie porządku w amerykańskiej budżetówce i odchudzenie jej kadr. Departament Efektywności Rządu (D.O.G.E.) bierze się za to zadanie na poważnie i sieje postrach wśród urzędników.

Elon Musk przepytuje urzędników. „Sprawdzamy puls”

Chociaż wizerunek jak wykreował sobie Elon Musk, raczej nie kojarzy się z powagą, to jego deklaracje i działania są jak najbardziej na serio. Od kilku dni Departament Efektywności Rządu (D.O.G.E. – Departament of Government Efficiency), wysyła do amerykański urzędników maila z prostym poleceniem. Urzędnicy muszą w pięciu punktach napisać, co ostatnio zrobili w pracy. Od teraz pracownicy administracji muszą co tydzień składać sprawozdanie.

Źródło: https://x.com/washingtonpost

Jak wyjaśnił Elon Musk, ten mail ma na celu nie weryfikację wyników, a „sprawdzenie pulsu”. W ten sposób miliarder chce zweryfikować, ile może być „martwych” stanowisk, które są zbędne i nie reagują nawet na proste polecenia.

Na jednym ze spotkań gabinetu Trumpa Musk tłumaczył: staramy się dotrzeć do sedna sprawy. Uważamy, że wiele osób zatrudnionych przez rząd nie żyje, co prawdopodobnie jest powodem, dla którego nie mogą oni zareagować„.

Źródło: https://x.com/elonmusk

W jednym z najnowszych postów na X Musk zamieścił wystąpienie telewizyjne Scotta Jenningsa, które okrasił komentarzem: „Ameryka powinna być DEMOKRACJĄ, a nie BIUROKRACJĄ”.

Metody miliardera mogą budzić kontrowersje, ale wydaje się, że sama diagnoza problemu jest trafna. Z danych Biuro Analiz Ekonomicznych Departamentu Handlu wynika, że 20% dochodów USA idzie na administrację. W zeszłym roku rząd USA wydał na ten cel ponad 24 biliony dolarów.

Polsce potrzebny jest ktoś taki jak Musk?

Przerośnięty aparat administracyjny to nie tylko problem USA. Jeśli spojrzymy na nasze podwórko, to wydaje się, że wcale nie jest lepiej. Sytuację w Polsce dobrze oddaje popularne przysłowie, które głosi, że ryba psuje się od głowy.

Opinia publiczna krytykowała Mateusza Morawieckiego m.in. za to, że jego rząd liczy zbyt wielu ministrów. Opozycja podchwyciła to hasło i w trakcie wyborów parlamentarnych często uderzała w ten punkt. Co się stało kiedy partie opozycyjne zdobyły władzę? Dokładnie to samo, a nawet bardziej.

Jak wyliczyła wyborcza.pl, rząd Donalda Tuska liczy około 134 ministrów i wiceministrów z premierem. Tym samym jest to jeden z największych składów rządzących od początku powstania III RP.

Dla wielu zaskakujące mogą być również dane odnośnie zatrudnienia w budżetówce. Aktualnie państwo polskie zatrudnia około 3,5 mln osób. To oznacza, że średnio co piąta osoba w Polsce otrzymuje wynagrodzenie od państwa. Według różnych danych jest to od 21,6% do 23,6% wszystkich pracujących. Liderem w Europie pod tym względem jest Dania, gdzie państwa zatrudnia 35% wszystkich osób, które podejmują pracę. Czy to oznacza, że nasza sytuacja nie jest taka zła?

Dla porównania w USA, w których Elon Musk podjął próbę uszczuplenia administracji, w sektorze publicznym pracuje 13,4% wszystkich osób aktywnych zawodowo.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz