W Białym Domu trwa polityczny casting, który może zdecydować o przyszłości amerykańskiej gospodarki – a przy okazji nieco rozedrgać rynki finansowe. Kandydat na szefa Rezerwy Federalnej? Według najnowszych komentarzy Donlada Trumpa jest nim Kevin Hassett. To były doradca ekonomiczny prezydenta i lojalny głos „trumpizmu gospodarczego”. Jeśli ktoś jeszcze wierzy, że Fed był, jest i będzie odgrodzony od wpływów politycznych murem… Niebawem może doświadczyć rozczarowania.
Trump w natarciu. Co na to Wall Street?
Jak już pisaliśmy tutaj, Trump chce, by amerykańska polityka monetarna wróciła do 'industrializacji’ z lat 40. XX wieku. Wtedy to stopy procentowe w USA były niskie, nawet mimo podwyższonej inflacji. Wydaje sie, że nowej administracji zależy na uczynieniu z dolara na nowo 'waluty eksportowej’. Z drogim dolarem eksportować trudno. Ale jeśli jego kurs miałby runąć, a industrializacja w USA przyspieszyć – warunki do stworzenia potęgi produkcyjnej mogłyby wreszcie zaistnieć. Pierwszy raz po blisko 70 latach.
Zmiana polityki, którą frosuje Trump może przynieść wielką hossę. Zarówno na Wall Street jak i kryptowalutach oraz w ogóle na rynkach aktywów ryzykownych. Powód? Wyższa płynność i spadające rentowności obligacji skarbowych. Jeśli jednak będzie odbywać się to w warunkach 'odpływu zaufania do dolara’, a popyt na obligacje amerykańskie będzie obniżony, zmienność na rynkach może powstrzymać 'euforyczny efekt serii cięć stóp’. Także wielu inwestorów spoza USA może obserwować wielkie straty, jeśli nie zabezpieczą się walutowo na taki scenariusz.
Wielka zmiana w Fed
Trump nie ukrywa, że obecny szef Fed Jerome Powell jest dla niego problemem. Otwarcie krytykuje go za to, że nie obniża stóp procentowych, mimo że inflacja – przynajmniej według Białego Domu – już „jest za nami”. Prezydent mówi wprost: potrzebujemy Fedu, który będzie grał do jednej bramki z administracją.
To oznacza tanie pieniądze i silne bodźce dla gospodarki, nawet jeśli oznacza to flirt z inflacją. Brzmi znajomo? Taki model działania przypomina bardziej Bank Ludowy Chin niż amerykański bastion niezależności monetarnej. Hassett wpisuje się w tę narrację idealnie. Jeszcze kilka lat temu kojarzony z umiarkowaną prawicą i doradzaniem Romneyowi, dziś otwarcie promuje kurs „pełnej lojalności”.
W licznych występach telewizyjnych uderza w Fed, krytykując jego rzekomą opieszałość i brak zrozumienia dla polityki Trumpa. W ostatnich tygodniach stał się też twarzą frontalnego ataku na kosztowną renowację siedziby Fed w Waszyngtonie… Temat z pozoru banalny. Ale zgrabnie wykorzystywany jako pretekst do podważania autorytetu Powella.
Trump uważa, że cła nie podniosą inflacji i punktuje Powella za brak zrozumienia sprawy. Jak dotąd rzeczywiście, mimo wyższych ceł ceny towarów w USA nie wzrosły istotnie. Jednak w IV kwartale wzrost CPI ma przyspieszyć i w grudniu 2025 wynieść ponad 3% r/r.
Hassett prowadzi wyścig. Warsh na horyzoncie?
Trump, jak to Trump, rozważa jeszcze inne nazwiska – np. byłego członka Fed, Kevina Warsha, który sam mówi o potrzebie „zmiany reżimu” w Rezerwie Federalnej. Ale to Hassett jest codziennie obok prezydenta, w biurze obok Gabinetu Owalnego. Jego przewaga polega na tym, że prawdopodobnie zna styl Trumpa. Zatem wie, kiedy przytakiwać, a kiedy podsunąć ideę, która wygląda, jakby wyszła od samego prezydenta.
Tymczasem Powell trwa, choć w coraz bardziej oblężonej twierdzy. Fed co prawda utrzymał stopy bez zmian, ale nacisk rośnie. Trump i jego otoczenie nie kryją, że chcą go usunąć – najlepiej wcześniej niż później. Oficjalnie badają, czy prezydent może to zrobić „z ważnej przyczyny”. Nieoficjalnie? Już zaczęli szukać nowego lokatora dla fotela przy Constitution Avenue.
Jeśli Hassett faktycznie przejmie stery Fedu, to nie będzie tylko zmiana personalna. To będzie zmiana paradygmatu: z niezależności – na lojalność. Rynek długu i dolar mogą to odczuć boleśnie. Ale Trump nie ukrywa: dla niego najważniejsze jest, żeby Fed wspierał jego wizję – „Ameryka musi znowu produkować, rosnąć i tanio się zadłużać”. Tylko pytanie, czy rynki pozwolą na taką rewolucję bez rachunku. Bo Fed może i ma nowe biura z zielonym dachem. Ale zaufanie globalnego kapitału nie jest czymś, co da się wyremontować. Choćby za bilion dolarów.