Branża tonie? Nagłe załamanie sprzedaży. Statki czekają na chętnych, chętni czekają na Trumpa

Branża tonie? Nagłe załamanie sprzedaży. Statki czekają na chętnych, chętni czekają na Trumpa

Chińska branża stoczniowa zanotowała gwałtowne załamanie zainteresowania jej produktami. Światowi armatorzy w ciągu ostatnich tygodni niemal przestali kupować statki w Chinach. „Winny” tej sytuacji jest Donald Trump. A konkretnie – zapowiedź jego środków protekcjonistycznych, mających zwalczać chińską monopolizację przemysłu stoczniowego. I doprowadzić do jego rewitalizacji w USA.

O środkach, o których mowa, Trump wspominał pod koniec lutego. I choć nie doczekały się one jeszcze realizacji, to branża transportu morskiego już uwzględnia je w swoich kalkulacjach. Ich potencjalne konsekwencje bowiem nie są błahe, i mogą one w praktyce uniemożliwić (a przynajmniej – uczynić nieopłacalnym) transport towarów do USA przez statki wyprodukowane w Chinach

W myśl pomysłów administracji Trumpa, Stany Zjednoczone miałyby wprowadzić opłaty, nakładane na statki pochodzące z chińskich stoczni przy każdorazowym zawinięciu do amerykańskich portów. Co więcej, armatorów miałby także objąć obowiązek transportowania wyznaczonego procenta towarów na pokładach statków produkowanych przez stocznie amerykańskie.

W efekcie tego chińskie stocznie zanotowały gwałtowny odpływ nabywców. W ciągu marca sprzedać miały raptem 1/5 miesięcznej normy w porównaniu z rokiem poprzednim. Szczególnie ostro ta sytuacja przedstawia się w segmencie masowców oraz innych jednostek niewymagających wysoce zaawansowanego, specjalistycznego wyposażenia.

Statki a sprawa polityczna

Ten sam odpływ dotknął nie tylko statki nowo budowane, ale także leasing już istniejących. Kontrakty leasingowe poczęły uwzględniać dodatkowe koszty wynikające z opłat w amerykańskich portach, co raptownie podniosło ich wartość. I choć wielu przedstawicieli branży przekonywało, że po prostu przerzuci owe koszty na amerykańskich odbiorców, to skala wynajmu również ucierpiała.

Co istotne – przyczyny tego odpływu wydają się być czysto polityczne, nie zaś ekonomiczne. Popyt bowiem na podobnej klasy statki handlowe budowane przez stocznie japońskie i koreańskie utrzymuje się bowiem na niezmienionym poziomie. To samo dotyczy też gigantycznych, ponad-trzystumetrowych masowców, których specyfika operacji sprawia, że rzadko kiedy zawijają do portów amerykańskich.

Dotąd Chiny – który to schemat do znudzenia powtarzał się także w innych dziedzinach przemysłu – zdobyły sobie wiodącą pozycję na świecie w dziedzinie przemysłu stoczniowego. Wykorzystując kombinację niższych kosztów, konkurencyjnych (a niekiedy dumpingowych) cen oraz dyskretnego wsparcia władz w Pekinie, zmierzały do zdominowania branży stoczniowej. Teraz może się to zmienić.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz