Bojkot na skalę miliarda konsumentów. Nowa wojna handlowa

Bojkot na skalę miliarda konsumentów. Nowa wojna handlowa

Indyjski rynek, znamienny swymi ogromnymi rozmiarami (znacznie powyżej miliarda konsumentów) ogłosił bojkot. Nie tylko Pakistanu – to jest oczywiste – ale także sprzymierzonych z nim krajów, które jednoznacznie stanęły po jego stronie w niedawnej wymianie ciosów między tymi państwami. Chodzi zwłaszcza o Turcję i Azerbejdżan.

Seria niedawnych kroków wojennych pomiędzy Indiami i Pakistanem, których kulminacją była wielka bitwa powietrzna nad Pendżabem, zakończyła się, jak wiadomo, zawieszeniem broni. Na kruchy rozejm mocno nalegali Amerykanie (czy wręcz go wymogli), naciskając na obydwie strony. Żadne naciski zewnętrzne nie są jednak oczywiście w stanie rozładować potencjału wrogości we wzajemnych relacjach. Nie tylko na poziomie rządów, ale też emocji szerokich kręgów ludności.

Wszystkie odmiany nieprzyjaźni

Niejako naturalne zatem, że wrogość ta znajduje inne ujście. Zwłaszcza – to gospodarcze. Już wcześniej, tuż po zamachu terrorystycznym w Kaszmirze, w wyniku którego zginęło 26 obywateli Indii, a który dał początek obecnej fali eskalacji, Indie podjęły szereg kroków godzących w ekonomię Pakistanu oraz jakość życia jego mieszkańców. Zawiesiły wówczas zapisy traktatu umożliwiającego bezwizowy ruch obywateli Pakistanu do Indii (i dając Pakistańczykom 48 godzin na wyjazd).

Wypowiedziały też znacznie ważniejszy i długofalowo wręcz krytyczny dla gospodarki Pakistanu traktat o podziale wód rzek, które mają swoje źródła w Kaszmirze – a których wody zasilają następnie główną rzekę Pakistanu, Indus. Ta zapewnia z kolei nie tylko rezerwuar wody do nawadniania upraw, ale też zasila pakistańskie elektrownie wodne (dostarczają one około 1/5 używanej w tym kraju energii). W ramach demonstracji siły, Indie dokonały też wówczas niezapowiedzianych zrzutów wody na rzekach.

Formalne zawieszenie broni tego festiwalu wymiany wzajemnych „uprzejmości” nie zakończyło. Jedynie przeniosło go na inne pole – najnowsze kroki w tym zakresie podął bowiem nie indyjski rząd, a tamtejszy rynek. Przez Indie przetacza się bowiem szeroko zakrojony bojkot towarów, klientów i kontrahentów pochodzących z Pakistanu. Mimo historycznej i religijnej wrogości, relacje handlowe między tymi krajami były bowiem w ostatnich latach dość ożywione.

Bojkot mojego wroga – i jego przyjaciela

Bojkot ten, jak się okazuje, objął jednak nie tylko Pakistan, lecz także jego sojuszników. Chodzi tutaj o Turcję oraz Azerbejdżan – kraje, które blisko współpracują militarnie i przemysłowo z Pakistanem, w ciągu ostatniego konfliktu pospieszyły zaś z dyplomatycznym wsparciem dla niego. W ślad za wprowadzonym oficjalnie zakazem importu z Pakistanu, Konfederacja Handlowców Wszech Indii (Confederation of All India Traders) ogłosiła bojkot analogicznego importu z Azerbejdżanu i Turcji. Także lokalni kupcy oraz indywidualni klienci na szeroką skalę unikają tureckich towarów.

Bojkot dotyczy także rynku turystycznego (przez ostatnie dwa tygodnie przetoczyła się fala kasacji rezerwacji), zaś obywatelom indyjskim oficjalnie odradza się loty do tych krajów. Tureckie firmy działające w Indiach spotkały się z kolei z szykanami administracyjnymi (m.in. odebrano poświadczenie bezpieczeństwa tureckiej firmie działającej w segmencie operacji lotniskowych). Wreszcie, usuwa się także tureckie produkcje z kin oraz cofa oferty angażu dla pakistańskich aktorów w Bollywood.

Bilans rocznej wymiany handlowej między Indiami i Turcją wyniósł w 2024 roku około 10,4 miliarda dolarów. Być może niewiele, jak na skalę liczącego grubo ponad miliard konsumentów rynku indyjskiego, jednak gwałtowne zamarcie tej wymiany wciąż może być bolesne. Należy podejrzewać, że obecny bojkot zredukuje ją w sposób drastyczny.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz