Auta mają *same* donosić policji na swoich właścicieli. Bardziej bezczelnie już się nie da?

Ford chce nie tylko szpiegować swoich klientów komercyjnie. Wpadł także na pomysł, by same samochody stanowiły roboty kontrolne, które pilnować będą zachowania swoich „właścicieli” – oraz donosiły nań policji, gdy algorytm arbitralnie tak orzeknie. Nie będzie nieuzasadnionym uprzejme pytanie – czy komuś się przypadkiem w główce nie poprzewracało?

W ostatnich latach można by nieomal odnieść wrażenie, że pośród największych koncernów motoryzacyjnych panuje nieformalna konkurencja. O to mianowicie, który z nich potraktuje swoich klientów z większą pogardą i bardziej „z buta”.

Wydawać by się mogło, że podejście takie jest cokolwiek niewskazane wobec kategorii, która, bądź co bądź, odpowiada za sute uposażenia „egzekjutiwów” i członków zarządów rzeczonych. Najwyraźniej jednak niektórym koncernom motto „too big to fail” weszło w świadomość cokolwiek za mocno. I to niezależnie od szkodliwego wpływu niektórych podmiotów regulacyjnych.

Co nam, leszcze drodzy klienci, zrobicie?

Pamiętnym aspektem tej konkurencji była słynna afera z Volkswagenem w roli głównej. Który to Volkswagen uznał posiadaczy swych produktów za niegodnych poznania ich faktycznych parametrów, i zainstalował oprogramowanie fałszujące wskazania zużycia paliwa.

Potem były różnorakie kontrowersje, gdy ten czy inny koncern wpadał na pomysł, jak tu jeszcze mocniej i jeszcze bezczelniej wymuszać na swych klientach „dzielenie się danymi”. Trafiały się zatem przypadki systemów infotainmentowych samochodu, które „słuchały” sobie rozmów telefonicznych kierowców, czy odbiorniki GPS, które bez wiedzy właściciela informowały producenta o położeniu auta.

Wydaje się jednak, że wszystko to, jakkolwiek samo w sobie rażące, blednie w obliczu najnowszej genialnej idei, na jaką wpadł Ford. Koncern ten chce bowiem, żeby samochód był nie tylko środkiem transportu – ale także nadzoru nad jego formalnym „właścicielem”. I by który na owego właściciela automatycznie donosił policji.

Ford, co swych nabywców waży lekce

O całej tej idei wiadomo z wniosku o patent, który Ford był uprzejmy złożyć do amerykańskiego Urzędu Patentów i Znaków Towarowych. Wniosek opiewa na rozwiązanie zatytułowane „Systems and Methods for Detecting Speeding Violations„. Rozwiązania te najłatwiej określić jako Orwell na sterydach, choć nawet to nie oddawałoby zapewne skali protekcjonalnej wzgardy, jaką Ford okazuje swoim klientom.

Funkcjonalnie system ten sprowadza się do drogowego fotoradaru. Działającego na rzecz policji, kontrolowanego przez firmę – jednak zainstalowanego w prywatnym samochodzie i opłacanego przez „właściciela”. Jeśli to ostatnie słowo w ogóle ma tutaj sens, rzecz jasna.

System miałby opierać się na działaniu kamer, radarów (!) lub lidarów, które zamontowano by w samochodzie. Miałyby one rejestrować prędkość poruszającego się samochodu w stosunku do otoczenia. Śledziłyby zresztą nie tylko ruch swojego własnego nosiciela, ale także wszystkich innych pojazdów w zasięgu widzenia.

Źródło: “Systems and Methods for Detecting Speeding Violations” by Ford Global Technologies, LLC

I na wszystkie je donosić organom policji (a nieoficjalnie, zapewne też pracownikom Forda – bo czemu i nie…). Co więcej, zupełnie niezależnie od tego, ów przenośny Orwell w pigułce mógłby czerpać także dane z GPS oraz innych źródeł zewnętrznych. Ma bowiem przecież mieć kanały komunikacji zewnętrznej, nad którymi kierowca nie miałby żadnej kontroli.

Ku chwale totalitarnej dystopii

Słowem, kupując samochód marki Ford (lub którejkolwiek z firm zależnych), klient zapłaci nie tylko za samochód. Zapłaci także – dodatkowo – za to, by policja mogła w czasie rzeczywistym monitorować jego każdy ruch. Oraz, naturalnie, wymierzać po uważaniu karę.

Cała kwestia stanowi znacznie większy powód do niepokoju niż to zwykle bywa. I nie chodzi nawet o zapierające dech zadufanie firmy, która najwyraźniej poczuła się upoważniona do egzekwowania przepisów (z czyjego konkretnie upoważnienia, można by zapytać, i kto dokładnie udzielił jej prawa do tego…?). Normalnie bowiem nawet najbardziej skandaliczne i bezczelne pomysły najbardziej aroganckich koncernów ograniczają się do ich użytkowników.

Z reguły można „wypisać się” – po prostu nie kupując danego produktu. W tym przypadku natomiast Ford chce doprowadzić do tego, by każdy samochód na drodze na ciebie donosił. Nie kupiłeś najnowszego Forda z Wielkim Bratem w pakiecie? Cóż z tego, skoro na drodze znajdą się pacjenci, którzy taki samochód kupią. W końcu po co wystrzegać się totalitarnej tyranii informacyjnej, skoro „uczciwi nie mają się czego obawiać”, jak to nader często w takich przypadkach się słyszy.

Pełen opis owej abominacji dostępny jest we wniosku patentowym, jaki złożył Ford. Jacyś chętni na nowe autko?

Komentarze (0)
Dodaj komentarz