Australijski rząd federalny planuje promulgowanie przepisów, które chroniłyby płatności gotówkowe. W ich myśl, gotówka – której użycie w coraz większym stopniu schodzi na margines, pod naporem wszechobecnego nacisku płatności elektronicznych – byłaby nie tylko legalnie, ale też praktycznie chronionym środkiem monetarnym.
Przepisy te zobowiązywałyby sprzedawców oraz podmioty handlowe do tego, by przyjmowały płatności w takiej formie, jaką wybierze klient. Nawet, jeśli formą tą będzie właśnie gotówka. Jej użycie spotyka się bowiem z coraz większą niechęcią wielu firm (a także – co oczywiste – pośredników i operatorów płatności bezgotówkowych).
W efekcie tego coraz większa ilość sklepów, sprzedawców i kontrahentów poczęła odprawiać z kwitkiem tych, którzy chcieli zapłacić w tradycyjny sposób, pieniądzem w formie fizycznej. Oczywiście w rujnujący sposób wpływało to na jakość życia. A nawet samą możliwość normalnego jego prowadzenia dla osób, które nie mogły lub nie chciały korzystać z kart czy aplikacji płatniczych.
Gotówka kołem ratunkowym
Jim Chalmers, skarbnik rządu australijskiego (czy też może podskarbi – dokładny bowiem jego tytuł to Treasurer – w każdym razie pełni on funkcję analogiczną do ministra finansów), stwierdził na konferencji prasowej w Canberze, że do dziś około 1,5 miliona Australijczyków w ponad 80% swoich codziennych transakcji dalej wykorzystuje pieniądz fizyczny.
Także dla reszty obywateli gotówka pozostaje nieocenioną opcją rezerwową, gdy zawiodą systemy elektroniczne. Albo wtedy, gdy same systemy nie zawiodą, ale za to zawiedzie zaufanie, ślepo (z konieczności) pokładane w bankach czy operatorach płatności. I te ostatnie z jakiegoś powodu zablokują czyjeś konta.
Jak oświadczył Chambers, gotówka potrafi być „naprawdę ważnym kołem ratunkowym”. I dlatego rząd chce zapewnić, by pozostała ona dostępną opcją dla ludzi, „jeśli ci tego chcą i potrzebują”. Wielu, w istocie, będzie chciało.
Nie wszystko do kontroli
To ostatnie w szczególności dotyczyć może emerytów czy osób mieszkających w bardziej odizolowanych geograficznie obszarach – których w Australii nie brakuje. Lub też tych, które preferują obywać się bez usług bankowych (a tacy przecież też są).
Planów rządu premiera Anthony’ego Albanese’a obiektywnie trudno nie docenić – jest to z pewnością godny docenienia krok. Tym bardziej, że idzie wbrew fiskalnym interesom i logice instytucjonalnej rządu. Wszak to właśnie monopolizacja płatności przez operacje bezgotówkowe pozwoliłaby władzom na niemal całkowitą kontrolę prywatnych finansów.
W ostatnim czasie Australia zasłynęła medialnie raczej z kroków, które szły w przeciwnym kierunku. Stąd też warto odnotować posunięcie chroniące praktyczną autonomię codziennych finansów (a także ich prywatność). Oczywiście, jeśli faktycznie doczeka się ono realizacji i wdrożenia.