Air France: strajk w imię samego strajku. Od dobrobytu się komuś w fotelu poprzewracało?

Piloci Air France planują strajk. Ma on wymusić na rządzie odstąpienie od prób utemperowania nieustannych strajków. Związkowcy uważają bowiem za oburzające i „autorytarne”, by choćby częściowo ograniczać możliwość przerwania pracy z dowolnego powodu i wymuszania kolejnych koncesji finansowych.

Ad rem, związek zawodowy pilotów linii lotniczych Air France szykuje się do strajku w dniach 15-16 kwietnia. Samo to w sobie nie byłoby niczym nadzwyczajnym – strajki związkowców z dowolnych przyczyn uchodzą we Francji niemal za sport narodowy. Zawsze płacą i tak podatnicy, więc czemu nie… Tę jednak sytuację na wyżyny absurdu wyniósł powód. Otóż chcą oni strajkować w imię nieograniczonego prawa do strajku.

Zobacz też: Podział giganta: ikoniczna firma lotnicza i przemysłowa rozpada się na trzy części

Co za dużo, to niezdrowo

Rząd francuski, na którego barkach leży „przyjemność” regularnego dofinansowywania linii Air France, chciał bowiem coś z tym zrobić. W związku z publicznym nastawieniem nie wchodzi w grę odcięcie budżetowej pępowiny – toż to „narodowy przewoźnik”, „publiczny interes” i tym podobne.

Chciał jednak doprecyzować i wykluczyć najbardziej destrukcyjne zjawiska towarzyszące strajkom. Wedle propozycji rządu, zakazane miałyby być strajki trwające ponad 60 dni w roku, a także te cykliczne (jakkolwiek niedorzecznie nie brzmiała by idea tychże).

Co więcej, niedopuszczalne miałyby być także strajki, które związki zawodowe złośliwie i z wyprzedzeniem planują na najbardziej wrażliwe okresy – w święta czy w momencie wielkich wydarzeń (jak np. nieodległe Igrzyska Olimpijskie), w tym zwłaszcza te „godzące w interes publiczny”.

Jest to bowiem powszechna metoda szantażu, używana przez rzeczone związki w celu maksymalizacji „zyskowności” swoich strajków. Propozycje te mają 9. kwietnia trafić pod obrady francuskiego Senatu. Jeśli do tego czasu, naturalnie, rząd nie podkuli ogona.

Zobacz też: Będą problemy z chipami. Fabryki ewakuowane w związku z kataklizmem

Nasze drogie Air France

Jak się bowiem można domyślać, związkowcy z Air France ani myślą oddawać możliwości regularnego wymuszania podwyżek. Związek SPAF (Syndicat des Pilotes du groupe Air France), oświadczył, że linie te jednak nie są przewoźnikiem publicznym, toteż ograniczanie nieskrępowanego prawa do strajku w imię „interesu publicznego” jest niedopuszczalne.

Jak wskazują – choć co prawda rząd francuski regularnie dokapitalizowuje linie i jest ich największym udziałowcem, to działają one jako spółka akcyjna. Ergo, związek nie akceptuje „autorytarnych” prób okiełznania wszechobecnych strajków. I ogłosił strajk w imię prawa do rzeczonych. ’

A jest czego bronić. Piloci Air France uchodzą za jednych z najlepiej opłacanych w lotnictwie komercyjnym. Ma to oczywiście związek z ich licznymi strajkami. W połączeniu ze słabością i ustępliwością polityków, którzy zawsze woleli dosypać pieniędzy podatników niż narażać się dobrze zorganizowanym grupom nacisku, zdołali oni wymusić dla siebie wręcz cieplarniane warunki pracy.

Warunki owe mają być przy tym zapewnione niezależnie od kondycji firmy. To samo odnosi się do innych, pozafinansowych warunków (jak np. ogromne trudności w zwolnieniu kogokolwiek). I chociaż Air France przez długi czas walczyła z nierentownością, przywileje socjalne nigdy na tym nie cierpiały. Stąd też w istocie nie dziwi dążenie, by tak drogie w utrzymaniu linie lotnicze były przynajmniej niezawodne.

To jednak, zdaniem związkowców, byłoby „nieakceptowalne” i „autorytarne”. Francuscy podatnicy w swej masie niestety nie byli w stanie udzielić komentarza. A szkoda.

Może Cię zainteresować:

FrancjalotnictwoPrawoprzemysł lotniczystrajkstrajkiszantażtransport lotniczyzwiązki zawodowe
Komentarze (0)
Dodaj komentarz