Burmistrzem stanowej stolicy w USA nie zostanie bot AI. Wybory, które właśnie się tam odbyły, wyeliminowały jego – oraz ludzkiego kandydata, który był twarzą tego pomysłu – z puli pretendentów. W ten sposób jednak stosunkowo mało fascynujące wybory lokalne stały się poligonem zasięgu możliwości AI.
Elekcja ta odbywała się w mieście Cheyenne, stolicy stanu Wyoming (tego od wielkich prerii, gór i parku narodowego Yellowstone). W sensie prawnym nie były to zresztą wybory zasadnicze („generalne”), lecz oficjalne prawybory.
Z uwagi jednak na przepisy wyborcze w Wyoming, które nakazują, by lokalny i municypalny proces wyborczy miał charakter „nieupartyjniony” („non-partisan„), w istocie funkcjonują one jako pierwsza tura generalnej elekcji
Gwoli oficjalnych wyników: zwyciężył w nich urzędujący burmistrz („mayor”), Patrick Collins. Zmierzy się on ponownie w listopadzie ze swoim największym konkurentem, Rickiem Coppingerem.
AI – oświecony despota?
Z punktu widzenia rozwoju cywilizacyjnego najciekawszy był jednak udział niejakiego Victora Millera. Obiecał on bowiem, że w razie sukcesu pozostawi proces decyzyjny w rękach AI. I skupi się na wykonywaniu obiektywnych decyzji bota Vic.
Bot ten – skrót od Virtual Integrated Citizen, ma być customizowaną wersją bota ChatGPT. Miałby on, wedle Millera, administrować miastem sprawniej i sprawiedliwiej niż człowiek. Jest on w stanie przetwarzać ogromne strumienie danych w sposób niemożliwy dla człowieka.
I w oparciu o te dane miałby on procesować decyzje dot. zarządzania miastem. Jak twierdzi Miller, czyniłby on to w sposób wolny od emocji, nacisku czy jakiejkolwiek stronniczości. Ergo, byłby idealnym kandydatem na polityka – nie tylko lokalnego, i nie tylko w tej dziedzinie.
Formalnie kandydując bez powodzenia, Miller w istocie mógł uzyskać to, na czym mu bardziej zależało. Czyli rozgłos, rozpoznawalność i nagłośnienie jego postulatów. Jeśli w istocie o to mu chodziło – bez wątpienia wybory te okazały się jego wielkim sukcesem.
Wybory nie zawsze na poważnie
Victor Miller startował jako kandydat niezależny, wybory ograniczają się bowiem do kandydatów będących obywatelami USA. Tymczasem bot AI, którego ów promował, z całą pewnością takowym nie jest. Kwestia tego, czy ktoś reprezentujący bota może kandydować, wzbudziła zresztą szereg kontrowersji.
Sekretarz stanu Wyoming wszczął nawet postępowanie sprawdzające. Zgodnie z jego wnioskami, wybory jako proces są ograniczone jedynie do zarejestrowanych wyborców. Bot nie mógł się pojawić na liście wyborczej, i dlatego też Miller musiał zarejestrować się sam.
USA słyną jako miejsce niekonwencjonalnych sytuacji wyborczych. Przepisy pozwalają tam wyborcom dopisywać swoich kandydatów na listę. Stąd tez zdarzało się, że duże wolumeny głosów uzyskiwały tam postacie literackie, fikcyjne albo nawet kandydat „żaden z powyższych”.
Zdarzało się też, że w wyborach na burmistrza małego miastezka uczestniczyć „chciał” kot (podobnie jak w tym przypadku, faktycznie kandydował właściciel).