150 tys. kary za pobranie *własnych* pieniędzy z banku. Rząd unijnego kraju stara się obrzydzić ludziom gotówkę?

150 tys. kary za pobranie *własnych* pieniędzy z banku. Rząd unijnego kraju stara się obrzydzić ludziom gotówkę?

Do 150 tys. euro kary za próbę wyciągnięcia swoich własnych środków finansowych z systemu bankowego. Taki reżim finansowy właśnie począł obowiązywać w Hiszpanii. Oficjalnie, rzecz jasna, z troski o „bezpieczeństwo” – pytanie tylko czyje?. Zarazem, Hiszpania dołącza w ten sposób do grona krajów, które próbują zmusić swoich obywateli do zarzucenia używania gotówki.

Zaledwie kilka dni po gargantuicznym w swojej skali, historycznym blackoucie – który poza wszystkim innym wykazał naocznie, jak bardzo system scentralizowanych płatności elektronicznych pozostaje wrażliwy na wszelkie zakłócenia naturalnie, tudzież niekompetencję osób nim zarządzających, Hiszpania obudziła się w rzeczywistości, gdzie właśnie poleganie na owym zawodnym i niepewnym system jest wmuszana obywatelom w gardła z subtelnością mamuta.

Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji

Mamutem jest w tym przypadku hiszpańska skarbówka, Agencia Tributaria. W ramach zarządzeń, które rzeczona Agencia uznaniowo wprowadziła, każdy, kto będzie chciał podjąć „duże sumy gotówki”, musi uprzednio skierować do niej drobiazgowy autodonos. Co więcej, w wyniku tego autodonosu fiskus może zablokować wypłatę. W istocie więc „zgłoszenie” zamiaru wypłaty równa się faktycznemu przymusowi zabiegania o zgodę skarbówki na podjęcie. Swych prywatnych środków.

Co więcej, termin „duże sumy gotówki” w rozumieniu hiszpańskich biurokratów fiskalnych również zdaje się pochodzić z alternatywnej rzeczywistości. Za takową „dużą” sumę uznano bowiem 3 tys. euro. Nawet zresztą kwoty poniżej tego progu trzeba usłużnie raportować – tyle, że z mniejszym wyprzedzeniem. W przypadku tych ostatnich o zgodę urzędników na dysponowanie swoją własnością trzeba wystąpić dobę wcześniej, podczas gdy w przypadku wypłat przekraczających ów próg wyprzedzenie owe to 72 godziny.

Samo zgłoszenie ma charakter drobiazgowej, przymusowej spowiedzi finansowej. Poprzez formularz na stronie Agencia Tributaria właściciel musi zadeklarować swoje dane osobowe, dane osoby, do której pieniądze mają trafić, cel i uzasadnienie wypłaty oraz „postulowaną” sumę. Jeśli fiskus będzie łaskaw zgłoszenie zatwierdzić, posiadacz otrzyma powiadomienie o zgodzie. Powiadomienie to trzeba będzie następnie okazać w banku.

Hiszpania na drodze do… no właśnie?

Za brak powiadomienia przewidziano drakońskie kary finansowe. W teorii wynoszą one od 1 do 10% wartości kwoty, którą „właściciel” chciałby podjąć. W praktyce przewiduje się, że mogą one sięgnąć od 600 d 150 tys. (!) euro. Same banki mają zaś być zobligowane do nadzorowania swoich klientów oraz pilnowania posiadania przez nich zgody skarbówki na wypłatę. Wszystko to w oczywisty sposób masywnie utrudnia praktyczne wykorzystanie gotówki, którą Hiszpania ma w swym obiegu finansowym.

Jak może to wpłynąć na życiowe sytuacje, w których pieniądze potrzebne są od razu, albo na operacje niewielkich firm, w których termin płatności nie zawsze da się przewidzieć z trzydniowym wyprzedzeniem, dodawać chyba nie trzeba. I z praktycznego punktu widzenia – może być to katastrofa. Skarbówkę jednak zdaje się to nie tylko nie ruszać, ale można nawet podejrzewać, że traktuje ona tę sytuację jako sposobność do konfiskaty części zasobów obywateli.

Pytanie, które zadają co zgryźliwsi komentatorzy, brzmi wobec tego, po co w ogóle trzymać pieniądze w banku? Nie trzeba wiele przenikliwości by dojść do wniosku, że oczywistem celem socjalistycznego rządu Hiszpanii jest zmuszenie Hiszpanów do trzymania pieniędzy w obiegu bankowym – całkowicie kontrolowanym i „przezroczystym”. Po co jednak obywatele mieliby się na to godzić?

Komentarze (0)
Dodaj komentarz