Zmiana konstytucji całego kraju, by poprawić zyski jednej firmy. Kosztem reszty kraju

Tytuł niniejszego tekstu bynajmniej nie jest przerysowaniem czy nadużyciem intelektualnym. Świadkiem takiego właśnie absurdu stał się bowiem w tym tygodniu Meksyk. Parlament tego kraju wprowadził do konstytucji zmiany, które verbatim mają „wzmocnić” pozycję (i przychody) firmy CFE.

CFE – abrewiacja od Comision Federal de Electricidad – to państwowy (oczywiście…) moloch w dziedzinie dostaw energii elektrycznej. Niegdyś, a nawet całkiem do niedawna, był także monopolistą w tej kwestii.

Nie będzie wielkim zaskoczeniem, że w tej roli był podmiotem niewydolnym, wiecznie deficytowym, z niedoinwestowaną infrastrukturą i niekonkurencyjną ofertą. Za to obsadzony przez politycznych nominatów i traktowany przez polityków oraz ich totumfackich jako dojna krowa.

Zapoprzedni prezydent Meksyku, Enrique Peña Nieto (urzędował w latach 2012-18), próbując jakoś tej sytuacji zaradzić, zwiększył nieco swobodę rynkową w dziedzinie energii elektrycznej i dopuścił na ten rynek prywatnych oraz zagranicznych inwestorów.

Meksyk w powiewach rynku i historii

Co oczywiste, zaowocowało to wykształceniem się rynkowej konkurencji. Po raz pierwszy od dekad, pogrążony w błogiej gnuśności państwowy gigant CFE musiał walczyć o swoją pozycję. A nawet, o zgrozo, zabiegać o klientów! No skandal, co czego to doprowadził prezydent Nieto…

Jego następcy – lewicowy prezydent Andres Manuel Lopez Obrador, a po nim namaszczona przez niego następczyni, zaprzysiężona zaledwie dwa tygodnie temu Claudia Sheinbaum – ani myśleli tolerować taki despekt dla państwowego potentata. Kto to bowiem myślał, aby państwo musiało przejmować się jakimś rynkiem…?

Jak postanowili, tak zrobili. Lopez Obrador w toku swojej kadencji rozpoczął kampanię rugowania prywatnych podmiotów z rynku energetycznego. Często posługiwano się przy tym oskarżeniami o korupcję. Biorąc pod uwagę poziom korupcji, jakim cechuje się Meksyk, mogły one nawet być prawdziwe.

Teraz natomiast jego następczyni – korzystając z faktu, że skrajnie lewicowa partia Lopeza Obradora, MORENA, w niedawnych wyborach uzyskała także dużą większość w obydwu izbach tamtejszego Kongresu – wykonała krok następny.

Są rzeczy ważniejsze niż niskie rachunki za prąd

W myśl uchwalonych właśnie zmian do Konstytucji Stanów Zjednoczonych Meksyku (jak oficjalnie nazywa się Meksyk), operator krajowego systemu przesyłowego będzie zobowiązany do tego, by w pierwszej kolejności kupować energię od CFE. Niezależnie od ceny, jakiej ten zażąda (!) i niezależnie od tego, czy inne podmioty nie oferują prądu taniej.

Zmiany te Lopez Obrador usiłował zresztą wprowadzić sam już wcześniej. Wówczas jednak jego zamiary zablokował pozew. By nie musieć kłopotać się podobnymi problemami więcej, rządząca partia przepisała zatem konstytucję. Efekty dla klientów będą przewidywalne – podobnie jak to, w jaki sposób zapisany w konstytucji monopol bez względu na cenę wpłynie na rachunki za prąd.

Za to nowa pani prezydent będzie się cieszyć z całkowitej władzy nad gospodarką. Zaś niejeden działacz partii MORENA zapewne wzniesie toast przednią tequilą za nowe perspektywy zarobkowe, jakie właśnie się przed nim otworzyły.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz