Wczorajsze dane z gospodarki amerykańskie wypadały bardzo słabe. Oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych wzrosły do ponad 7%, a sentymenty konsumentów spadły do 14-letnich minimów. Poniżej przedstawimy szczegóły raportu, który wydaje się negatywny zarówno dla Wall Street, jak i dla dolara.
Nastroje konsumentów wg. Conference Board (kwiecień) 86 vs 88 oczekiwań i 92.9 poprzednio
Wakaty JOLTS: 7,192 mln vs 7,5 mln oczekiwań i 7,568 mln poprzednio
Kontrakty terminowe na Indeksy Nasdaq 100 i S&P 500 korygują wczorajsze wzrosty przed otwarciem dzisiejszej sesji na Wall Street. Pełne raporty Conference Board dostępne są tutaj, a JOLTS tutaj.
Najniższy poziom oczekiwań od 2011 roku
Kwiecień przyniósł bardzo niepokojące dane z amerykańskiej gospodarki. Indeks Oczekiwań Konsumenckich (Expectations Index), publikowany przez Conference Board, runął aż o 12,5 punktu do poziomu 54,4 – to najniższy wynik od października 2011 roku, czyli czasów, gdy USA wciąż wychodziło z Wielkiej Recesji. Dla porównania poziom 80 uznawany jest za granicę zwiastującą nadchodzącą recesję.
Równocześnie tzw. Present Situation Index, czyli wskaźnik bieżącej oceny gospodarki przez konsumentów, spadł o 0,9 pkt do 133,5. Zaufanie konsumentów maleje piąty miesiąc z rzędu, a spadek ten ma charakter powszechny, obejmując wszystkie grupy wiekowe, dochodowe i polityczne.
Czarne chmury, czyli dane JOLTS
Dane JOLTS (Job Openings and Labor Turnover Survey) również nie dały powodów do optymizmu. Udział Amerykanów spodziewających się mniejszej liczby miejsc pracy w ciągu najbliższych sześciu miesięcy wzrósł do 32,1% — poziomu nienotowanego od czasów kryzysu z 2009 roku. Równolegle, po raz pierwszy od pięciu lat, oczekiwania dotyczące wzrostu dochodów netto stały się wyraźnie negatywne.
Jednocześnie konsumenci przewidują dalszy wzrost stóp procentowych i wyrażają rekordowy pesymizm wobec rynku akcji — aż 48,5% spodziewa się spadków na Wall Street w ciągu najbliższego roku. To również najwyższy odczyt od 2011 roku. Średnia oczekiwana inflacja osiągnęła 7%, najwyżej od końcówki 2022 roku.
Respondenci w ankietach coraz częściej wskazują cła jako główne źródło obaw gospodarczych. Zwracają uwagę na ich wpływ na ceny, dostępność towarów i globalną koniunkturę. Choć niektórzy zauważyli spadki cen paliw i żywności, dominującym nastrojem pozostaje strach przed rosnącymi kosztami życia.
Nowe dane z amerykańskiego rynku pracy, opublikowane przez Biuro Statystyki Pracy (BLS), nie przynoszą przełomu, ale też nie pozostawiają złudzeń: rynek pracy w USA ewidentnie traci impet. W marcu liczba ofert pracy wyniosła 7,2 mln, co oznacza brak większej zmiany miesiąc do miesiąca, ale spadek o 901 tys. w ujęciu rocznym. Stopa wakatów utrzymała się na poziomie 4,3%.
W tym samym czasie liczba zatrudnień (hires) pozostała na poziomie 5,4 mln, a liczba odejść z pracy (separations) wyniosła 5,1 mln. Choć powierzchownie dane wydają się stabilne, w ujęciu strukturalnym widać narastające oznaki ostrożności zarówno ze strony pracodawców, jak i pracowników.
Firmy przygotowują się na kryzys?
Wskaźnik tzw. „quits” – czyli dobrowolnych odejść pracowników – wyniósł 3,3 mln, pozostając praktycznie bez zmian. Jednak spadki zanotowano w sektorach takich jak transport i magazynowanie, gdzie liczba rezygnacji spadła o 49 tys. Tego typu ruchy często są postrzegane jako miernik pewności pracowników co do swoich perspektyw na rynku – a ich stagnacja może oznaczać rosnącą niepewność.
Z kolei liczba zwolnień i wypowiedzeń spadła do 1,6 mln, co można interpretować jako sygnał, że firmy nie spieszą się ze zwalnianiem ludzi — ale to także dowód, że nowe zatrudnienia nie są priorytetem, a przedsiębiorcy przyjmują postawę „czekamy i obserwujemy”.
Największe zmiany w zwolnieniach nastąpiły w handlu detalicznym (-66 tys.) i sektorze federalnym (-11 tys.), ale wzrosty odnotowano w administracji stanowej i lokalnej poza edukacją (+17 tys.). Uwagę analityków przykuły również rewizje danych za luty. Liczba ofert pracy została skorygowana w dół o 88 tys., a zatrudnienia o 26 tys. Równocześnie liczba separacji wzrosła o 55 tys., co dodatkowo pogłębia obraz słabnącej koniunktury.
Wall Street ospała, ale Bitcoin wyczuwa panikę
Rynki akcji zareagowały z wyraźnym opóźnieniem, częściowo ignorując skalę pesymizmu wśród konsumentów. Indeksy utrzymywały się relatywnie stabilnie przez większą część wczorajszej sesji, jednak obserwatorzy spodziewają się przełomu, zwłaszcza jeśli potwierdzą się prognozy spadającej konsumpcji i pogarszającego się rynku pracy. Tymczasem Bitcoin zaliczył wzrost i przekroczył 95 tysięcy dolarów. To kolejne słabe raporty z gospodarki USA.