Dzisiejsze dane z amerykańskiej gospodarki dosłownie wprawiły Wall Street w osłupienie. Amerykańskie aktywa zyskały po publikacjach, które utwierdzają rynek w tym, że gospodarka pozostaje solidna, a konsumenci dostali wiatr w żagle. Sprzedaż detaliczna znacznie przebiła prognoza, odbijając po majowym spadku. Odczyt bazowej sprzedaży również istotnie wzrósł. Indeksy na Wall Street i dolar zyskują. Co interesujące, Bitcoin niemal nie zareagował na dane.
Ceny importowanych towarów wzrosły mniej, niż oczekiwano mimo taryf celnych. Z kolei ceny eksportowanych wzrosły. Wnioski o zasiłek spadły i stabilizują się znów na niskich poziomach. Zatem rynek pracy w USA jest nadal mocny, a seria kilku słabszych, podwyższonych odczytów została przerwana. Regionalny indeks Fed z regionu Filadelfii istotnie wzrósł, sugerując poprawę w przemyśle i ogólnej koniunkturze. Pełny raport o sprzedaży detalicznej dostępny jest tutaj, a Filadelfia Fed tutaj.
Dane makro z USA
Sprzedaż detaliczna ogółem (m/m) – wzrost o 0,6% (prognoza: 0,1%, poprzednio: -0,9%)
Sprzedaż detaliczna bez aut i paliw (m/m) – wzrost o 0,5% (prognoza: 0,3%, poprzednio: -0,3%)
Ceny importu (m/m) – wzrost o 0,1% (prognoza: 0,3%, poprzednio: 0,0%)
Ceny eksportu (m/m) – wzrost o 0,5% (prognoza: 0,0%, poprzednio: -0,9%)
Wnioski o zasiłek dla bezrobotnych – 221 tys. (prognoza: 233 tys., poprzednio: 227 tys.)
Liczba kontynuowanych wniosków o zasiłek – 1,956 mln (prognoza: 1,965 mln, poprzednio: 1,965 mln)
Indeks koniunktury Fed z Filadelfii (za lipiec) – 15,9 pkt (prognoza: -1 pkt, poprzednio: -4,0 pkt)
Co pokazały dane z USA?
W amerykańskiej gospodarce coś zaczyna się ruszać – i nie chodzi tylko o letnie wyprzedaże. Czerwcowe dane ze sprzedaży detalicznej oraz lipcowy wskaźnik aktywności przemysłowej w rejonie Filadelfii rzucają nowe światło na stan ożywienia gospodarki USA. O ile jeszcze miesiąc temu wielu analityków obstawiało stagflacyjne dryfowanie, dziś powraca pytanie. Czy Ameryka znów przyspiesza?
Sprzedaż detaliczna, czyli wskaźnik wrażliwy zarówno na konsumenckie nastroje, jak i realne dochody wzrosła w czerwcu o 0,6% w ujęciu miesięcznym. Po fatalnym maju (spadek o 0,9%), to odbicie wygląda zaskakująco mocno. Co ważne: wzrost nie był napędzany wyłącznie przez paliwa czy sezonowe czynniki. Sprzedaż bazowa, nieuwzględniająca samochodów i stacji benzynowych, również odbiła solidnie.
Jeszcze ciekawsze rzeczy dzieją się jednak w przemyśle. Lipcowy raport z okręgu Rezerwy Federalnej w Filadelfii pokazał wyraźny skok indeksu aktywności – aż do poziomu 15,9 punktu. To nie tylko pierwszy dodatni odczyt od kwietnia, ale i najwyższy od pięciu miesięcy. Równocześnie wzrosły indeksy nowych zamówień, wysyłek i – co istotne – zatrudnienia.
Firmy nie tylko zgłaszają więcej zleceń, ale też zaczynają znów zatrudniać. To może być sygnał, że realna gospodarka dostosowała się do wysokich stóp procentowych szybciej, niż zakładała Rezerwa Federalna.
Co z cenami?
Oczywiście, rosną też ceny. Zarówno koszty surowców, jak i ceny finalne – wszystko idzie w górę. Indeks cen płaconych przez producentów skoczył o 17 punktów, a ponad 60% firm sygnalizuje dalszy wzrost kosztów. Ale – i tu tkwi kluczowy niuans. Mimo presji kosztowej, nastroje w sektorze przemysłowym poprawiają się, a prognozy na kolejne sześć miesięcy są umiarkowanie optymistyczne.
Co więcej, większość firm planuje dalsze podwyżki wynagrodzeń nawet jeśli bez specjalnego szału. Przeciętny oczekiwany wzrost płac i świadczeń to obecnie 3–4% rocznie, czyli dokładnie tyle, ile wynosi nieformalny „cel inflacyjny” wielu pracodawców od czasów COVID-19. Wygląda więc na to, że firmy nauczyły się funkcjonować w świecie podwyższonych kosztów. Co ważniejsze – również konsumenci nauczyli się tego.
Czy to wszystko wystarczy, by Fed zmienił kierunek polityki? Niekoniecznie. Z jednej strony dane dają argument zwolennikom miękkiego lądowania. W USA gospodarce udaje się wracać do formy bez głębokiej recesji. Z drugiej powoli rosnące ceny i silny rynek pracy mogą utrudniać szybkie cięcia stóp procentowych, o których rynek tak chętnie spekuluje. Ale czy wzrost cen jest na tyle istotny by się go obawiać?
Na ten moment nie jest. Jedno jest pewne: lipcowe raporty nie pasują do narracji o słabnącej gospodarce. Wręcz przeciwnie – sugerują, że Stany Zjednoczone mogą znów wszystkich zaskoczyć swoją zdolnością do adaptacji. A to z kolei zmusza inwestorów i decydentów do trudnych pytań. Jeśli stopy w USA istotnie spadną, odczyty takie jak ten z dziś mogą jeszcze wyżej windować giełdowe indeksy.