Z ostatniej chwili: Szokujące dane Conference Board i zamówienia z USA. Bitcoin spada, Wall Street w szachu. Co się dzieje?

Sierpień przyniósł spadek nastrojów konsumenckich w USA. Indeks zaufania gospodarczego Conference Board osunął się do poziomu 97,4 pkt, co oznacza spadek o 1,3 pkt względem lipca. To niewielka zmiana, ale znacząca. Zwłaszcza że oba jego składowe wskaźniki (ocena bieżącej sytuacji oraz oczekiwania na przyszłość) zanotowały zniżki. Szczególnie martwi fakt, że subindeks oczekiwań po raz kolejny utrzymał się poniżej granicy 80 pkt – poziomu, który historycznie bywał zapowiedzią recesji. Bitcoin spada poniżej 110 tys. USD, a indeksy na Wall Street próbują utrzymać wzrosty.

Inflacja znów na radarze

Przez trzy miesiące konsumenci mogli odetchnąć: oczekiwania inflacyjne malały. Jednak w sierpniu trend się odwrócił – średnia prognoza inflacji na najbliższe 12 miesięcy podskoczyła z 5,7% do 6,2%. Choć to wciąż poniżej wiosennego szczytu (7%), sygnał jest czytelny: Amerykanie zaczynają znów bardziej bać się rosnących cen.

Co ciekawe, w odpowiedziach otwartych coraz częściej pojawiały się wzmianki o taryfach celnych i ich potencjalnym wpływie na koszty życia. Inflacja, w oczach wielu rodzin, wciąż najbardziej dotyka codziennych zakupów. Żywności, artykułów spożywczych czy podstawowych usług.

Rynek pracy pod lupą

Najbardziej niepokojącym elementem ankiety jest postrzeganie rynku pracy. Od ośmiu miesięcy spada liczba konsumentów, którzy uważają, że „praca jest łatwa do zdobycia”. W sierpniu już tylko 29,7% wskazało, że miejsc pracy jest pod dostatkiem, a coraz więcej osób uważa, że o zatrudnienie trudno. W oczekiwaniach na przyszłość również widać pesymizm: rośnie odsetek tych, którzy spodziewają się spadku liczby ofert w kolejnych miesiącach.

I tu rodzi się pewna dysonansowa narracja: gospodarka amerykańska nie wygląda dziś jak kraj stojący na progu recesji. Indeks GDPNow Fed z Atlanty nadal sugeruje tempo wzrostu na poziomie 2,2% w III kwartale – to nie są liczby recesyjne. Nawet dane o zamówieniach na dobra trwałe, które w lipcu spadły o 2,8% (głównie przez transport), po wyłączeniu sektora lotniczego i motoryzacyjnego pokazały solidny wzrost 1,1%. Mamy więc mieszankę: realna gospodarka idzie do przodu, ale percepcja społeczna zaczyna się psuć.

Nastroje różnicują się pokoleniowo

Ciekawie wygląda przekrój demograficzny. Młodsi konsumenci, poniżej 35. roku życia, tracą optymizm. Pokolenie 35–55 zachowuje stabilność, a starsi Amerykanie patrzą w przyszłość nieco pewniej. Być może to efekt doświadczenia – osoby starsze lepiej pamiętają wcześniejsze cykle koniunkturalne i nie reagują impulsywnie na każdy sygnał.

Polaryzacja jest widoczna również politycznie: zarówno Demokraci, jak i Republikanie w sierpniu zgłaszali spadek zaufania do gospodarki. Jedynie niezależni pozostali względnie spokojni. To kolejny dowód, że ocena kondycji gospodarki coraz częściej przebiega przez filtr ideologiczny.

Rynek nieruchomości i obligacji

Rynek mieszkaniowy wysyła sprzeczne sygnały. Indeks cen domów FHFA zanotował spadek o 0,2% w ujęciu miesięcznym, drugi miesiąc z rzędu. Jednak w skali roku ceny wciąż rosną o 2,6%. Równocześnie Case-Shiller pokazał wzrost o 2,1% rok do roku – mniej niż kilka miesięcy temu, ale wciąż dodatni. To może sugerować pewne „miękkie lądowanie” rynku, a nie gwałtowne załamanie.

Na rynku obligacji bez większych zmian – efektywna stopa Fed funds utrzymała się na poziomie 4,33%. Uczestnicy rynku obligacyjnego czekają na kolejne dane o inflacji i decyzje Fed. Coraz częściej mówi się, że władze monetarne mogą chcieć przytrzymać stopy na obecnym poziomie dłużej, aby upewnić się, że presja cenowa nie odbije.

Konsumpcja – mniej wakacji, więcej pralek

W zachowaniach konsumentów widać pewne przesunięcia. Chociaż plany zakupu samochodów – zarówno nowych, jak i używanych – wzrosły, to popyt na dobra typowo rekreacyjne, jak telewizory czy tablety, wyraźnie osłabł. Amerykanie chętniej planują wydatki na sprzęt AGD czy usługi związane z utrzymaniem domu i auta, co można odczytać jako koncentrację na potrzebach podstawowych kosztem rozrywki. Wyjazdy wakacyjne, zarówno krajowe, jak i zagraniczne, drugi miesiąc z rzędu tracą popularność.

Obraz, który rysuje się z sierpniowych danych, to jeszcze nie jest klasyczna przed recesyjna panika, lecz raczej narastająca ostrożność. Konsumenci czują, że sytuacja może się pogorszyć. Realna gospodarka tego jeszcze nie potwierdza. To rozdźwięk, który Fed i Wall Street muszą brać na poważnie. Historia pokazuje, że długotrwałe pogorszenie nastrojów konsumenckich potrafi samo w sobie osłabić gospodarkę, ograniczając konsumpcję i inwestycje.