Z ostatniej chwili: Ruszyła wyprzedaż na Wall Street. 'Największe zwolnienia od 22 lat’. Z Bitcoina i AI uchodzi powietrze?

Amerykańskie korporacje zwalniają tempie jakiego nie widziano od dwóch dekad. W samym październiku raport Challengera wskazał na ponad 153 tysiące redukcji etatów. To czyni miesiąc najgorszym pod względem zwolnień od 2003 roku. W całym roku liczba osób, które straciły pracę, przekroczyła już milion. To nie jest statystyczna anomalia, ale dowód, że transformacja technologiczna i sztuczna inteligencja zaczynają realnie ciążyć wskaźnikom zatrudnienia.

Najmocniej ucierpiały branże technologiczna i magazynowa, które jeszcze niedawno nie mogły nadążyć z rekrutacją. Teraz role się odwróciły. Amazon, Target, Starbucks, Paramount Skydance, Delta … Nawet giganci z pozornie odpornych sektorów mówią o cięciach. UPS ogłosił redukcję 34 tysięcy stanowisk operacyjnych. Wytłumaczył decyzję rosnącym stopniem automatyzacji procesów logistycznych.

Nie lepiej wygląda sytuacja w tzw. sezonowym zatrudnieniu, które zwykle daje tysiące miejsc pracy przed świętami. Tegoroczny cykl rekrutacyjny zapowiada się najsłabszy od ponad dekady. To oznacza, że wielu nowo bezrobotnych nie znajdzie zajęcia w tempie, do którego przyzwyczaiła ich koniunktura ostatnich lat. Wobec ryzyka recesji, trwającego już prawie 40 dni zamknięcia rządu i realizacji zysków cena Bitcoina spadła wraz z indeksami amerykańskimi. Teraz testuje okolice 100 tys. USD.

Sztuczna inteligencja – błogosławieństwo czy koszt uboczny?

AI wciąż jest przedstawiana jako rewolucja, która zwiększy produktywność i otworzy nowe branże. Ale na razie widać drugą stronę tej opowieści: utrata miejsc pracy w zawodach, które technologia zaczyna wykonywać szybciej i taniej. Ekonomiści ostrzegają, że proces ten będzie nierówny – jedne stanowiska znikną bezpowrotnie, inne pojawią się dopiero po czasie, a część pracowników będzie musiała się całkowicie przebranżowić.

Firmy tłumaczą decyzje o redukcjach optymalizacją kosztów i potrzebą utrzymania marż w trudnym otoczeniu gospodarczym. Tyle że równocześnie dane o wynagrodzeniach w sektorze prywatnym pokazują umiarkowany wzrost zatrudnienia. Rynek pracy wysyła więc sprzeczne sygnały. Korporacje tną koszty, a jednocześnie w niektórych sektorach wciąż brakuje rąk do pracy.

Nerwowo na Wall Street

Od wczoraj rynek dowiedział się kilku kluczowych rzeczy. Po pierwsze Deutsche Bank poinformował, że szuka rozwiązań hedgingowych wobec wysokiej ekspozycji na sektor centrów danych… Po drugie CEO Nvidia, Huang stwierdził, że Chiny są na dobrej drodze by wyprzedzić USA pod względem rozwoju AI.

Czy amerykańskie firmy stracą monopolistyczną pozycję? Tymczasem na rynku robi się głośno o spadkach akcji japońskiego 'technologicznego dealmakera’ SoftBanku czy rzekomym ukrywaniu długu w bilansie Meta Platforms. Wszystko to prowadzi do wniosków, że ryzyko rośnie wraz ze wspinaczką indeksów na nowe rekordy.

Nic dziwnego, że na giełdach czuć napięcie. Po miesiącach rajdu napędzanego entuzjazmem wokół sztucznej inteligencji, rynek akcji w USA łapie zadyszkę. Indeksy Nasdaq i S&P 500 spadły o kilka procent, a najwięcej straciły spółki, które dotąd rosły najszybciej – Nvidia, Palantir, AMD, Oracle czy Meta.

Nie ma jednego wyraźnego powodu tej korekty. Wystarczyło jednak, że Palantir, mimo mocnych wyników finansowych, nie „zachwycił” inwestorów. W efekcie akcje spółki spadły o 8%, pociągając za sobą całą grupę technologicznych gigantów. Na Wall Street mówi się, że to typowa reakcja rynku po zbyt długim okresie euforii. Realizacja zysków przed końcem roku i chwilowe schłodzenie emocji.

Wielu zarządzających funduszami przyznaje jednak, że w tle pojawia się poważniejsze pytanie: czy wydatki na rozwój AI mają trwałe uzasadnienie biznesowe, czy może wpadliśmy w spiralę inwestycji, w której jedne firmy zarabiają głównie na zakupach drugich? Coraz częściej słychać głosy, że boom na sztuczną inteligencję przypomina wczesne lata bańki internetowej – z tą różnicą, że dziś nikt nie chce o tym głośno mówić.

Polityczne i gospodarcze tło

Nie bez znaczenia są też czynniki zewnętrzne. W Waszyngtonie od tygodni trwa najdłuższy w historii paraliż administracji federalnej, który utrudnia publikację danych makroekonomicznych. Dla inwestorów oznacza to grę we mgl. Mniej informacji, więcej emocji i większe ryzyko fatalnej pomyłki w Fed.

Dodatkowo, Sąd Najwyższy rozpatruje legalność ceł wprowadzonych jeszcze przez administrację Trumpa. Gdyby sędziowie uznali je za niezgodne z prawem, mogłoby to otworzyć drogę do ich zniesienia – a w konsekwencji dać giełdzie krótkotrwały impuls wzrostowy. Ale na to poczekamy… Co najmniej do stycznia przyszłego roku.