Z ostatniej chwili: Panika na Wall Street. 'Krach u bram. Kryptowaluty toną’. Czarny piątek?

Ostatnie dni upływają na Wall Street pod znakiem intensywnych spadków i nie inaczej jest na początku piątkowej sesji. Jeszcze zanim na wykresach indeksów pojawiła się wyprzedaż stratedzy z Nomura Securities sugerowali, że spadki nadchodzą. Zwrócili uwagę na zjawisko tzw. 'anti-dispersion’ lub 'market breadth’. Rynek rósł dzięki garstce gigantów technologicznych, a reszta spółek nie dotrzymywała im kroku. Powody krachu tym razem wydają się bardziej mechaniczne, niż strategiczne.

W gruncie rzeczy akcje mają za sobą udany sezon wyników. Jednak wyceny akcji nadal są rekordowe, a ostatnie wiadomości z sektora AI sprawiły, że spora część inwestorów wybrała ostrożność ponad ekspozycję na akcje, mimo historycznie dobrej końcówki roku na giełdzie. Przypomnijmy, że latem indeksy rosły najmocniej od sześciu dekad, co nieco osłabiło zakupy w czwartym kwartale. Wraz z akcjami zanurkował Bitcoin i kryptowaluty. W końcu słabość Wall Street to zwykle niskie zakupy w funduszach ETF.

Na razie nie pomaga im perspektywa końca zamknięcia rządu w USA… Ale na wzrost płynności z tego tytułu trzeba poczekać. To, co jeszcze zmartwiło inwestorów to 'rynek jadący na oślep’. Paraliż polityczny sprawił, że przez ponad miesiąc nie pojawiały się kluczowe dane makro. Pojawiać zaczną się już w końcówce listopada i możemy założyć, że jeśli będą optymistyczne (niska inflacja, rynek pracy bez tragedii)… Wzrosty mogą wrócić, a Fed obniży stopy w grudniu.

Źródło: Zondacrypto

Przyczyny spadków?

Gdy nadeszła realizacja zysków w grupie Big Techów, nie miał kto po nich 'przejąć pałeczki’. Nierówności w strukturze sprawiły, że wahania w coraz węższej grupie liderów Wall Street, związanych z AI uruchomiły lawinę. Poprzedził ją podwójny sygnał tzw. omenu Hindenburga. W ostatnich tygodniach rynek został zwyczajnie przesycony dźwignią.

Lewarowane ETF-y, stworzone po to, by 'mnożyć’ ruchy rynkowe (co działa jak obosieczne ostrze) zaczęły wymuszać automatyczne wyprzedaże. Kiedy zmienność rośnie, te instrumenty muszą redukować ekspozycję i to bez względu na okoliczności. Przecież nikt nie chce stracić fortuny na dobre.

Nomura Securities wskazała też dwa zjawiska typowe dla jesiennego przesilenia na rynkach. Oba dość rzadko brane na poważnie przez inwestorów indywidualnych. Po pierwsze tzw. tax-loss harvesting. Fundusze zamykają pozycje ze stratą, aby obniżyć podatki. Dla nich to rutyna, ale dla niestabilnego rynku dodatkowa, często niechciana fala podaży. Po drugie oczywiście tzw. window dressing. Zarządzający chcą, by portfel wyglądał dobrze w raportach. Oznacza to masowe pozbywanie się słabych akcji i stratnych pozycji.

Gdy jednak zbyt wielu graczy próbuje to zrobić naraz, ceny potrafią zareagować w sposób bolesny i nieintuicyjny. Wreszcie mamy tzw. gamma squeeze. Rynkowe zabezpieczenia zaczęły działać jak turbina, która zamiast stabilizować, zaczęła wzmacniać chaos. Mamy wciąż przymusowe redukowanie pozycji przez podmioty grające na zmienność.

Wspomniana Gamma squeeze to konieczność kupowania, gdy rynek rośnie i sprzedawania, gdy spada. To tylko podsyca dynamikę. Czy wzrosty wrócą? Być może. Najważniejszymi publikacjami będą wyniki Nvidia (19 listopada) i raport o inflacji PCE (26 listopada). Morgan Stanley prognozuje rekordowo wzrostowy kwartał dla największej, amerykańskiej spółki. Dla giełdy to znak, że nadzieja na odreagowanie nie umarła.