YouTube podnosi opłaty za usługę Premium i wypowiada wojnę AdBlockom. Sprytni mają na to sposób

Najpopularniejsza platforma wideo online należąca do Google, YouTube, podjęła właśnie radykalne kroki mające na celu zwiększenie przychodów z reklam wykorzystywanych m.in. do utrzymania projektu oraz płacenia twórcom. Wzięto się m.in. za skórę popularnemu oprogramowaniu typu „AdBlock”, mającego na celu pomijanie bardzo uciążliwych na tym portalu reklam, podniesiono opłaty oraz próbuje się zapobiec tzw. arbitrażowi lub turystyce abonamentowej.

YouTube chce od nas więcej

Pierwszą decyzją jaką podjęto przez decydentów platformy było podwyższenie opłaty za korzystanie z usługi Premium, która to podwyżka waha się w zależności od regionu w jakim się znajdujemy. Standardowo opłata ta wynosi blisko 14 dolarów miesięcznie (ok. 60 zł po aktualnym kursie). Co ciekawe, zdecydowano się podnieść ją wyraźnie mocniej w krajach, gdzie użytkownicy często „uciekają” korzystając m.in. z bramek VPN. Metoda ta polega na rejestrowaniu się w usłudze kartą wielowalutową oraz na zagranicznym adresie IP, dzięki czemu istnieje możliwość skorzystania z tańszego abonamentu dostosowanego do siły nabywczej lokalnej populacji. Najpopularniejsze kraje to m.in. Turcja, Brazylia, Nigeria czy Argentyna.

Przykładowy mail jaki otrzymali polskojęzyczni użytkownicy platformy płacący rachunku w obcej walucie

Następnie postanowiono zaatakować zwykłego Kowalskiego korzystającego z oprogramowania typu „AdBlock” stosowanego w popularnych przeglądarkach jak Chrome czy Firefox. YouTube informuje, że tego typu zabawki „naruszają zasady korzystania z platformy (TOS)” i blokuje odtwarzanie filmów dopóki problematyczne oprogramowanie lub wtyczka nie zostanie wyłączona. Oczywiście, pojawia się też informacja, że możemy wykupić abonament Premium i cieszyć się portalem bez reklam całkowicie legalnie.

Zobacz też: Amazon Prime Gaming ogłosił partnerstwo z kolejnym altcoinem. Kurs rośnie!

fot. YouTube

Sprytni internauci nie zamierzają się jednak poddawać. Zwrócono uwagę, że natywny adblocker przeglądarki Brave obchodzi w swoisty sposób obostrzenia YouTube’a. Dostępne są również wtyczki / oprogramowanie które stosuje inne metody blokowania reklam, jak np. „FadBlock”. Na czym polega różnica? Otóż wygląda na to, że algorytm googlowski dotyka przede wszystkim „stoperów”, czyli rozwiązania które obchodzą reklamy całkowicie. Sprytniejsze wtyczki jak „FadBlock” zamiast tego reklamy przyspieszają, dzięki czemu coś, co normalnie trwa 20 sekund przelatuje nam przed oczami w niecałą sekundę.

Trudne czasy wymuszają trudne decyzje

Warto jednak zwrócić uwagę na to, dlaczego w ogóle podjęto tego typu decyzje akurat teraz. Rynek reklamowy dla platform takich jak YouTube tworzy pewnego rodzaju błędne koło: jeżeli przychody z reklam spadają przez mniej wyświetleń, budżety redukują też reklamodawcy, przez co przychody z reklam spadają jeszcze bardziej, przez co platforma nie ma pieniędzy aby płacić swoim twórcom, co jeszcze bardziej redukuje ekspozycję…i tak dalej.

Wyniki finansowe Google’a pokazują, że przychody z reklam spadały przez ostatnie trzy kwartały. Natomiast jak tylko zaczęto zajmować się problemem pierwsze oznaki wskazują, że trend się stopniowo odwraca.

Czas pokaże, czy pogarszająca się sytuacja zmusi platformę YouTube to jeszcze bardziej desperackich kroków.

Może Cię zainteresować:

filmyGooglenowe technologieYouTube
Komentarze (0)
Dodaj komentarz