Ujawnione maile: Google, Amazon bezpośrednio dyktowały politykę handlową USA

Firmy Google i Amazon „załatwiały” sobie to, w jakim kierunku prowadzona będzie polityka handlowa i negocjacyjna Ameryki. Tak wynikać ma z treści maili, jakie wymieniali między sobą urzędnicy USTR oraz wysocy menedżerowie wspomnianych koncernów.

Do treści owych maili, wykorzystując procedurę FOIA (Freedom of Information Act), dotrzeć miała organizacja Demand Progress. Dotyczyły one komunikacji pomiędzy, konkretnie, pracownikami urzędu Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych (U.S. Trade Representative – USTR), oraz oficjałami wspomnianych firm w rodzaju szefów polityki handlowej lub eksportu.

Urząd USTR – obecnie funkcję tę pełni Katherine Tai – jest formalną pozycją w rządzie i podlega zatwierdzeniu przez Senat USA. Z drugiej strony, w biurze tym rozpowszechnione ma być zjawisko „obrotowych drzwi” („revolving door„) w odniesieniu do wyższego personelu kierowniczego.

Chodzi o fakt, że urzędnicy USTR nader często odnajdują się w firmowych działach lobbingu. Tam wykorzystują – w interesie owych firm (choć oczywiście nie za darmo) – swoje osobiste relacje, powiązania oraz wiedzę nabytą w toku pracy dla rządu.

I używając owych wpływów, firmy te mają w nieproporcjonalny sposób wpływać na politykę handlową prowadzoną przez administrację USA. Tak nieproporcjonalny, że w pewnych przypadkach to USTR miał zabiegać o opinie Google’a i Amazonu i dostosowywać do nich swoje postępowanie, a nie na odwrót.

W imieniu kraju koncernu

Organizacja podaje przy tym przykłady – takie jak w odniesieniu do niedawnych, uchwalonych w tym roku zmian prawnych w Kanadzie, które wymusiły na Google’u i Facebooku odprowadzanie opłat dla wydawców prasowych za możliwość publikacji ich treści na ich platformach.

Obydwie firmy zażarcie przeciwko tym przepisom oponowały. Kanadyjskie przepisy prasowe pod rządami premiera Trudeau w istocie nabrały w ostatnim czasie cokolwiek totalitarnego wydźwięku. Koncernom chodziło jednak nie o wolność słowa (te wystarczająco dobitnie „moderują” we własnym zakresie), lecz o kwestie finansowe.

Facebook finalnie, choć w dużej mierze jedynie formalnie, w ogóle opuścił Kanadę. Google tego nie uczyniło, prowadziło natomiast intensywne działania „medialne” oraz lobbingowe. To ostatnie – przy założeniu, że jej działania można określić jedynie lobbingiem.

Gigant miał bowiem przesłać urzędnikom USTR własną listę postulatów oraz poprawek do kanadyjskiego prawa, których uchwalenia by sobie życzył. Urząd miał je następnie negocjować z kanadyjskimi politykami. Oficjalnie czynili to w imieniu USA, trudno natomiast uciec przed impresją, że występowali nie w imieniu kraju, lecz koncernu.

USTR prosi Amazon

Podobne, choć nie aż tak dobitne sytuacje miały mieć miejsce w przypadku zmian prawnych w Japonii. Miały one na celu stymulowanie rodzimej infrastruktury obsługującej usługi w chmurze. USTR sam miał w tej sytuacji prosić Amazon, w którego interesy te zmiany godziły, o przedstawienie opinii dot. tego, jak bardzo problematyczne byłyby one dla firmy.

W jednym przypadku zaś – konkretnie, gdy chodziło o planowane negocjacje z brazylijskim urzędem ds. komunikacji ANATEL, który szykował regulacje godzące w interesy Big Tech-u – urzędnicy biura Reprezentanta Handlowego sami zwrócili się o pośrednictwo do koncernu Amazon o zorganizowanie rozmów.

Notabene, pracownikami kontaktowymi ze strony Amazonu w tej kwestii mieli być… byli urzędnicy USTR. Którzy, jak się okazało, poprzednio pracowali w pionie odpowiedzialnym za relacje z Brazylią. Mieli oni jakoby lepsze rozeznanie i kontakty w stosunkach urzędowych niż samo biuro USTR.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz