Władze nikaraguańskie forsują ustawę, która odda im całkowitą kontrolę nad sektorem bankowości. To środkowoamerykańskie państwo uchodzi za rządzone autorytarnie i po dyktatorsku – i to ze śrubą ciaśniej przykręconą, niż można by się tego dziś spodziewać. Nikaragua niestety tkwi w czerwonej przeszłości, nie tylko w sensie finansowym.
Krajem tym rządzi bowiem niejaki Daniel Ortega. Jest on agresywnym komunistą, w pełni tego słowa znaczenia. Termin „komunizm” (podobnie jak „faszyzm”) w dzisiejszym dyskursie popularnym stracił nieco na ostrości pojęciowej – często oznaczając po prostu to, co używający ma na myśli.
Ortega to jednak autentyczny marksista – drogi towarzysz Fidela Castro oraz Hugo Chaveza, który z Nikaragui chciał uczynić drugą Kubę. Albo Wenezuelę. W przeszłości był członkiem komunistycznej partyzantki (Sandinistowskiego Frontu Wyzwolenia Narodowego).
Pierwszy raz doszedł do władzy w latach 80′, realizując w toku swej kadencji tak urocze punkty programowe jak konfiskata prywatnej ziemi, nacjonalizacja przemysłu, przesiedlenia, represje wobec opozycji etc. Jednym słowem, standard.
Potem władzę stracił – jednak na swoje nieszczęście, Nikaragua po raz kolejny wybrała go (i to demokratycznie) na prezydenta. Miało to miejsce w 2007 roku. Od tego czasu Ortega rządzi, jakby zatrzymał się w epoce Zimnej Wojny.
Ponownie zatem wrócił on do standardów dyktatorskich, cenzuruje media i treści, na szeroką skalę stosuje represje, tłumi wolność wyznania, etc. W tym kontekście ustawa o kontroli systemu bankowego stanowi jedynie logiczne uzupełnienie dotychczasowego „dorobku” tego Bohatera Rewolucji.
W myśl zaproponowanych przepisów, rząd będzie mógł zatwierdzać – lub nie zatwierdzać – nominacje w prywatnych bankach. Jeśli władzy nie będą się podobali nominaci, będzie też ona mogła narzucić własnych, bez oglądania się na właścicieli.
A w ramach wisienki na torcie, rząd (a realnie: autorytarny prezydent Ortega) będzie mógł dekretem rozwiązać każdy bank. Skutki, jakie ucierpi z tego powodu Nikaragua, dość łatwo przewidzieć. Jednak zwolennicy prezydenta twierdzą, że – w odróżnieniu od wszystkich porażek socjalizmu – tym razem się uda. Tak, na pewno.
1a2sqn