Stanley Druckenmiller sprzedaje gwiazdę Wall Street. Stawia na cichego giganta AI. Co to za akcje?

Stanley Druckenmiller to żywa legenda Wall Street… Człowiek, który z Georgem Sorosem „złamał Bank Anglii”, i od dekad wyznawca filozofii, że kapitał musi być elastyczny. Teraz znów dał rynkom lekcję, jak myśli „smart money”. Jego Duquesne Family Office pozbyło się całego pakietu akcji Palantiru i po raz czwarty z rzędu zwiększyło ekspozycję na Taiwan Semiconductor Manufacturing (TSMC). Nie jest to tylko zmiana w portfelu, ale sygnał strategiczny, który może powiedzieć nam więcej o przyszłości sztucznej inteligencji. Co dokładnie?

Koniec romansu z Palantirem

Palantir przez ostatnie dwa lata był ulubieńcem inwestorów, zwłaszcza po tym, jak jego platformy Gotham i Foundry zaczęły odgrywać kluczową rolę zarówno w biznesie i w kontraktach rządowych. Kurs akcji eksplodował, dając zwroty rzędu kilku tysięcy procent. Ale Druckenmiller nie jest typem inwestora, który zakochuje się w spółce.

Nauczył się tego od Sorosa i zawsze patrzy na liczby oraz moment. Wielokrotnie powtarzał, że cena akcji będzie tam, gdzie biznes spółki znajdzie się za ok. 24 miesiące. Palantir przy wycenie na poziomie ponad 120-krotności sprzedaży wygląda bardziej jak dotcom z końcówki lat 90. niż zdrowy biznes technologiczny.

Zatem Druckenmiller wybiera zejść ze stołu z zyskiem, niż czekać na korektę, która prędzej czy później nadejdzie. Właśnie ta umiejętność trzymania emocji na wodzy odróżnia go od tłumu.

„Łopaty w czasie gorączki złota”

Zamiast gonić kolejne modne AI-software, 'Stan’ skierował wzrok na fundamenty. Czyli na na firmę, bez której cały wyścig sztucznej inteligencji nie mógłby istnieć. TSMC to największy na świecie producent chipów. Ma fabryki, które realnie budują „mózgi” AI – procesory Nvidii, AMD czy Apple.

Zatem oprogramowanie AI może zmieniać świat, ale bez półprzewodników jest jak samochód bez silnika. Druckenmiller kupuje „łopaty w czasie gorączki złota”… Znowu, bo w latach 2022-2023 akumulował akcje Nvidii. Co więcej, TSMC nie żyje wyłącznie z mody na AI. Jest niezastąpione także w smartfonach, motoryzacji czy IoT. Ta dywersyfikacja daje mu przewagę, której nie mają spółki czysto „modowe”.

Filozofia prosto z Duquesne

Druckenmiller od lat powtarza, że najważniejsze w inwestowaniu jest dostrzeganie trendów makro i płynne przenoszenie kapitału tam, gdzie rośnie prawdziwa wartość. W latach 90. rozpoznał, że dolar i niemiecka marka są źle wyceniane. Dziś dostrzega, że hype wokół Palantiru przypomina klasyczne bańki, a realnym „infrastrukturalnym zwycięzcą” jest ktoś inny. Chodzi o to, by być tam, gdzie płyną największe strumienie kapitału.

Łatwo ulec emocjom i kupować to, co akurat „pali się” w nagłówkach. Ale ruch Druckenmillera przypomina prostą prawdę: na dłuższą metę wygrywa ten, kto stawia na fundamenty. Co prawda Palantir może jeszcze rosnąć, ale ryzyko pęknięcia bańki jest realne. TSMC natomiast to biznes, który zarabia niezależnie od tego, czy jutro modny będzie ChatGPT, autonomiczne auta czy roboty chirurgiczne. Wszystkie te innowacje i tak będą potrzebowały jego chipów.