Koncern Smith & Wesson, największy w USA i jeden z czołowych światowych wytwórców broni, uzbrojenia, akcesoriów i towarów pokrewnych, odnotował nagłe spadki cen akcji. Pomimo, że wydarzenia ostatnich tygodni i miesięcy układają się w najwyższym stopniu po myśli firmy.
Do raptownych spadków wyceny udziałów koncernu doszło po tym, gdy firma okazała się zmuszona zrewidować szacunki dot. przewidywanych zarobków i zysków w przeliczeniu na akcje w odniesieniu do pierwszych kwartałów 2025 roku. Skąd ten paradoks?
„The right of the people to keep and bear Arms…”
Niedawne amerykańskie wybory były wydarzeniem ogromnej wagi również dla tamtejszego przemysłu obronnego. I to może nawet na większą skalę niż dla reszty branż. W szczególności dotyczy to przemysłu skoncentrowanego na broni indywidualnej.
W USA toczy się niekończący się spór (bo chyba nie „debata”) na temat prawa do posiadania i noszenia broni, które gwarantuje tam Druga Poprawka do konstytucji USA. Nie wchodząc w szczegóły, zasadą jest, że Republikanie skłaniają się do obrony tego prawa, w rozumieniu dosłownym. Demokraci zaś domagają się restrykcji oraz „kreatywnej” interpretacji konstytucji. Tak, by Druga Poprawka nie przeszkadzała im w realizacji programu.
Ponowny wybór Donalda Trumpa na prezydenta, a także zwycięstwo Republikanów w wyborach kongresowych, oznaczało doskonałą wiadomość nie tylko dla posiadaczy broni oraz aktywistów zabiegających o to prawo. Czyni też optymistyczną perspektywę rynkową dla podmiotów, które oferują tam swoje uzbrojenie na rynku cywilnym.
To wszystko na logikę powinno jednak przełożyć się na wzrost kursów akcji firmy, nie ich spadek. Dlaczego zatem tak się dzieje?
Elections have consequences
Już w czasie pierwszej kadencji Trumpa obserwatorzy zauważyli na rynku zjawisko, które określili jako „Trump slump„. Chodziło w rzeczy samej o spowolnienie sprzedaży, pomimo umiarkowanie przyjaznego nastawienia administracji.
Rzecz bowiem w tym, że wszelkie sukcesy polityczne Demokratów i lewicy, które groziły spętaniem prawa do posiadania broni kolejnymi restrykcjami (a tych jest tam, wbrew pozorom, niemało), stanowiły ogromny impuls dla nabywców. Zwłaszcza próby zakazania sprzedaży karabinów samopowtarzalnych działały na ich sprzedaż lepiej, niż jakakolwiek reklama.
Dlaczego ludzie kupowali towary, wobec których groził zakaz? Dlatego naturalnie, że nie mieli zamiaru się temu zakazowi podporządkowywać, nawet gdyby w istocie go uchwalono. Tak też działo się w czasie obowiązywania jedynego w historii USA zamordystycznego zakazu broni samopowtarzalnej. Chodzi o „Assault Weapons Ban of 1994„, który wygasł w 2004 r.
Skądinąd – wysoce prawdopodobne, że to właśnie ten zakaz położył podwaliny pod bujny rozwój rynku tych karabinów w następnych latach. Jednym z ich największych producentów jest właśnie Smith & Wesson. Pomimo faktu, że w szerokiej świadomości firma ta kojarzy się raczej z produkcją rewolwerów.
Smith & Wesson patrzy w przyszłość
I podobna sytuacja zaszła i po tych wyborach. Oddaliła się bowiem perspektywa, że Demokratom uda się w przewidywalnej przyszłości przeforsować jakiekolwiek restrykcyjne zakazy, których się domagają. Co więcej, rynek broni jest mocno nasycony. Dopomogła temu panika w czasie epidemii Covid, a potem fala przestępczości związanej z nielegalną imigracją, która wywoływała i do dziś wywołuje poczucie zagrożenia.
I dlatego też, pomimo długofalowo optymistycznej perspektywy, w najbliższym czasie Smith & Wesson oraz inni producenci muszą przygotować się na chude miesiące. Nawet mimo faktu, że rynek uzbrojenia jest w USA bogaty i dynamiczny jak (niemal) nigdy dotąd.