Boeing nie uniknie pełnego procesu za katastroficzne wypadki samolotów, które pociągnęły za sobą śmierć setek osób. Uniknięcie takiego procesu zakładał projekt ugody, która firma chciała zawrzeć z amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości. Nie zgodził się jednak na to sędzia.
Przedmiotem uwagi są katastrofy samolotów osobowych Boeing 737 MAX, które miały miejsce w 2018 i 2019 roku. W tragediach tych życie straciło 346 osób. Od tego czasu nie ustają działania prawne w tej sprawie, które jednak dalej nie zaowocowały definitywnym rozstrzygnięciem w zakresie odpowiedzialności. O prawnych czy finansowych konsekwencjach nie wspominając.
Postępowanie w sprawie toczy się w sądzie federalnym w Fort Worth, w Teksasie. Wpłynął doń wniosek o ugodę, który – co ciekawe – pochodził nie od adwokatów Boeinga, lecz federalnych prokuratorów. Departament Sprawiedliwości zaproponował bowiem firmie takową, i wynegocjował jej warunki. Warunki te jednak sędzia Reed O’Connor, który prowadził sprawę, otwarcie odrzucił.
Ugoda ze szczególnymi względami
Blokada ugody przez sędziów jest w USA dość rzadkim zjawiskiem. W tym przypadku, w myśl przewidywanych zapisów umowy, firma miała przyznać się do przestępstwa zmowy w celu wprowadzenia w błąd Federalnej Administracji Lotniczej (FAA) w odniesieniu do stopnia bezpieczeństwa, który zapewniać miało oprogramowanie sterujące samolotów.
Zmowa ta to w teorii poważne przestępstwo – i obciążyło by ono reputację firmy. Zarazem jednak, jak się okazało, reszta warunków ugody okazała się nadzwyczaj łagodna. Spowodowało to zresztą ostrą krytykę ze strony adwokatów rodzin ofiar katastrof. Uznali oni ugodę za tzw. sweetheart deal – preferencyjną umowę, która realnie pozwoli firmie (a zwłaszcza jej wysokim menedżerom) uniknąć odpowiedzialności.
Był to jeden z elementów, który O’Connor podkreślił w swojej decyzji, jednak niejedyny. Odnotował też, że warunki ugody efektywnie „marginalizują” nadzorczą rolę sądu. To jednak także nie było najważniejszym czynnikiem. Tym była polityka ogromnie kontrowersyjna polityka DEI (Diversity, Equity, Inclusion), którą realizować miał zarówno Departament Sprawiedliwości, jak i Boeing. Przynajmniej uprzednio – zaledwie bowiem niedawno się z niej wycofał.
DEI zatruwa studnię
W jaki sposób DEI – niezależnie od całego bagażu upolitycznienia i oskarżeń o dyskryminację w imię ideologicznych założeń – miałaby blokować ugodę? Otóż jednym z jej warunków było wynajęcie niezależnego, zewnętrznego audytu, który dokonałby przeglądu praktyk firmy w zakresie bezpieczeństwa. Tyle że, jak zauważył O’Connor, audytorzy ci mogliby nie zostać wybrani w sposób obiektywny.
Polityka DEI miała bowiem dyktować preferencje w odniesieniu do niektórych grup rasowych i społecznych (gł. czarnych i kobiet). A kierowanie się czynnikami rasowymi w doborze audytorów nie tylko godziłoby w jego rzetelność, ale też stanowiłoby złamanie konstytucyjnych norm USA. W efekcie tego – ugody nie będzie. A przynajmniej nie w takim brzmieniu.
Strony dostały teraz 30 dni na zaproponowanie nowych warunków ugody.