Łatwe pieniądze będą napędzane przez Trumpa i dolara, a nie sztuczną inteligencję. Przynajmniej tak uważają inwestorzy 'Big Short’. Legendarni współzałożyciele Seawolf Capital, którzy zarobili fortunę na wielkim kryzysie finansowym z lat 2007-2009. Teraz stawiają teraz na akcje brazylijskich i chińskich firm. Z wywiadu mogliśmy łatwo wywnioskować, że Seawolf podchodzi zdecydowanie 'selektywnie’ do drogiego rynku w USA, podczas gdy w odniesieniu do 'rynków wschodzących’ przygląda się akcjom 'gigantów’ – z Chin czy Brazylii. Możemy tylko domyślać się, że chodzi o akcje firm takich jak Alibaba, Baidu, JD.com, Pinduoduo, Petrobras, Vale, czy WEG.
Źle znaczy dobrze?
Znani z historii dwóch przyjaciół, opowiedzianej w hollywoodzkiej produkcji 'The Big Short’, inwestorzy których firma inwestycyjna odnotowała przebojowy rok 2024 i których strategia nie jest zainteresowana inwestycją w amerykański 'BigTech’ mówili w Miami: „Siedzimy tutaj i przeszukujemy świat, a wszyscy tracą komórki mózgowe wokół sztucznej inteligencji i tym podobnych rzeczy (…) Zamiast tego skupiają się na tym, „jak zarobić łatwe pieniądze”, mówił Porter Collins, jeden ze współzałożycieli i główny zarządzający w funduszu Seawolf Capital, w wywiadzie dla CNBC na marginesie konferencji funduszy hedgingowych Global Alts Miami.
Na konferencji, Collins pojawił się wraz z Vincentem Danielem. Obaj są byłymi członkami zespołu słynnego inwestora Steve’a Eismana w funduszu hedgingowym FrontPoint Partners. Eisman obecnie zarządza portfelem w Neuberger Berman. To jego zespół został przedstawiony w książce Michaela Lewisa, a później w filmie. Zyskali sławę dzięki zakładom na zabezpieczone zobowiązania dłużne związane z krachem na amerykańskim rynku mieszkaniowym w 2008 roku. Teraz, zarówno Collins jak i Daniel zauważyli wcześniej w panelu, że chcą trzymać się z dala od firm związanych z 'amerykańską sztuczną inteligencją’.
Nie znaczy to jednak, że ignorują trend. Collins wyjaśnił, że są „trochę AI”. Przynajmniej w odniesieniu do tego, na co zwracają uwagę. Analizując najtańsze akcje na świecie, wszystkie sygnały wskazują na rynki wschodzące. „Zaproponowaliśmy akcje brazylijskie i chińskie (…) Wszyscy nienawidzą tych chińskich akcji, Alibaba, która jest już firmą związaną ze sztuczną inteligencją… Wyszła i powiedziała, że ich model jest lepszy niż DeepSeek. Niedawno nie wiedziałem, czym jest DeepSeek i nadal nie wiem (…) Wszyscy mówią o tym, jak drogie są akcje… Ale idź do Brazylii – 10% rentowności dywidend w indeksie. Więc gdzie możemy zarobić pieniądze, tam gdzie wszyscy nie patrzą?” – mówił Collins.
Uwaga na Trumpa
Idąc za jego komentarzem, widzimy, że fundusz iShares MSCI Brazil ETF, wzrósł w tym roku o 10% po 35% spadku w 2024 r., a jego rentowność przekracza 6%. Inwestorzy twierdzą, że ważne jest, aby zwracać szczególną uwagę na to, czego chce… Oraz co uzyska prezydent Donald Trump. Według Collinsa to właśnie było podstawą 66% zwrotu w 2024 r. jaki osiągnął ich fundusz. Przypisał kilka zwycięskich zakładów m.in. uprzywilejowanym walorom spółek Fannie Mae i Freddie Mac. Oraz zakładowi na firmę PureCycle Technologies, zajmującą się recyklingiem tworzyw sztucznych. Jej kurs również wzrósł ponad dwukrotnie. Jednak Seawolf twierdzi zgodnie, że inwestorzy powinni być również przygotowani na więcej zmienności. Powód? Donald Trump, który trzęsie rynkiem
„Naszym zadaniem jest być niezwykle obiektywnym i próbować określić, dokąd zmierza uwaga rynku. Pod wieloma względami to, czego chce Trump, jest dość jasne, jeśli chodzi o USA… Czy zamierza stosować cła, czy nie, jeśli chodzi o handel międzynarodowy. Nasz pogląd jest taki, że miejmy nadzieję, iż uda nam się wykorzystać to, co naszym zdaniem chce osiągnąć. To, co jest najbardziej prawdopodobne”. Tutaj jednak Seawolf zaznaczył, że aby zakład na hossę rynków wschodzących zadziałała, dolar musi się osłabić.
„Jeśli dolar zacznie się osłabiać, wiele osób zacznie przyglądać się akcjom z rynków wschodzących w kontekście posiadania 15 najlepszych spółek. I właśnie w tym upatrujemy wartości, a wiem, że wartość to obecnie dla wielu osób nic nie warte słowo… Ale ogólnie rzecz biorąc, jest to sedno naszej analizy i naszego procesu, a następnie przechodzimy od określenia tempa wszystkich tych zmian. I właśnie w tym widzimy naszą największą szansę” – powiedział.