Saudowie, OPEC zaleją rynek ropą? Organizacja w pogoni za pieniędzmi i udziałem w rynku

Organizacja Krajów Eksportujących Ropę, powszechnie znana jako OPEC (czy też, formalniej, OPEC+), eksportować będzie ropy jeszcze więcej. Taką decyzję podjęły kraje członkowskie organizacji, co stanowi spory odwrót od dotychczasowej polityki tej organizacji. Największy wpływ na to miała Arabia Saudyjska, uważana za dominującego członka tego eksportowego kartelu, choć również mniejsze państwa boleśnie odczuwają te same co Saudowie zjawiska rynkowe.

Zwiększenie tempa wydobycia ropy naftowej nastąpi w październiku. Oznaczać to będzie dalszy wzrost już i tak rosnącego w ostatnich miesiącach (od kwietnia) wolumenu. Stanowi też pewną niespodziankę. Od lat bowiem naczelną zasadą polityki OPEC było dbanie o utrzymanie wysokich cen czarnego złota, i dostosowywanie do tego celu skali jego wydobycia. Niejednokrotnie prowadziło to zresztą do konfliktów wewnątrz organizacji (vide Kazachstan), a nawet występowania z jej szeregów (vide Angola).

Tymczasem w ciągu ostatniego półrocza kartel dokonał nieomal zupełnego odwrotu od tej sztywnej uprzednio zasady. Za decyzją tą – podobnie jak wcześniej za konsekwentną obroną poziomu cenowego ropy – stać miała głównie Arabia Saudyjska, w największym stopniu odczuwająca niekorzystne dla eksporterów naftowych tendencje rynkowe. Chodzi przy tym tutaj zarówno o zjawiska systemowe i długofalowe, jak i te bardziej przyziemne.

Ropa podmywa budżet

Gwoli tych pierwszych chodzi o fakt podmywania pozycji eksportowej OPEC przez inne kraje, nie tylko do kartelu nienależące, ale też nie koordynujące z nim swojej polityki (a tak do pewnego stopnia czyni np. Rosja). Przyczyniła się do tego przede wszystkim eksplozja wydobycia ze złóż łupkowych. Ogromne wolumeny ropy pochodzące z USA czy Argentyny zachwiały istniejącym rynkiem. Do tego dołożyły się też nowo odkrywane, fantastycznie zasobne złoża, jak np. te na wodach terytorialnych Gujany.

W efekcie tradycyjni dostawcy – nie tylko Arabia Saudyjska, ale też reszta państw Zatoki Perskiej, Irak, Algieria etc. – poczęli tracić udział w rynku. Chęć obrony tegoż wymieniono zresztą w oficjalnym uzasadnieniu decyzji o kolejnym zwiększeniu wydobycia. Prócz długofalowych tendencji rynkowych są jednak także te bardziej krótkoterminowe i przyziemne, a przy tym nie mniej palące. Chodzi oczywiście o pieniądze i opierające się o wpływy z eksportu ropy budżety.

Osłabienie notowań ropy Brent (około 8% od początku roku), do poziomu 69 dolarów za baryłkę, przełożyło się na dalece większe niż zakładano deficyty państw „naftowych”. Przykładowo przywoływana Arabia Saudyjska (w jej przypadku widać to bowiem najwyraźniej) zanotowała spadek wpływów z eksportu ropy o 21,2% w stosunku do ubiegłego roku. Pogrążyło to budżet tego pustynnego królestwa w głębokim deficycie i wymusiło interwencyjną sprzedaż obligacji.